(źródło: lubimyczytac.pl)
Tytuł oryginału: Le journal d'une femme de chambre
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 6 maja 2015
Liczba stron: 384
Literatura piękna
"Celestyna, służąca z Paryża, przyjeżdża na służbę na prowincję. Podczas pobytu u państwa Lanlaire’ów prowadzi dziennik, w którym pisze o tym, co jej się przytrafia i wspomina pracę w innych domach. Opisuje swoje romanse, dawnych kochanków, śmieszne i tragiczne historie, umizgi ekscentrycznych pracodawców. Pojawia się modny pisarz, obłudny mieszczuch, działacz dobroczynny, zubożały hrabia ożeniony z bogatą parweniuszką, stary fetyszysta czy zblazowany młodzieniec. Celestyna ma niezwykle ostre pióro i znakomity dar obserwacji. I nie zna litości w zdradzaniu tajemnic swoich chlebodawczyń oraz przywar swoich panów zafascynowanych jej urodą.
U Lanlaire’ów Celestyna poznaje Józefa – służącego, tyrana, stręczyciela i sadystę. Boi się go, ale jest także nim zafascynowana. Pewnego dnia w lesie zostaje znaleziona zgwałcona i zamordowana dziewczyna – Klarcia. Celestyna domyśla się, kto to mógł zrobić… Tylko czy jej to będzie przeszkadzało?"
Brzydota bywa czasem gwarancją moralności.Nie wiem co mam powiedzieć, bo ta książka to jakiś kompletny niewypał. Mnie kompletnie nie przypadła do gustu, czytanie jej szło mi bardzo opornie.
Nie mam pojęcia czy tylko ja tak miałam, czy ktoś jeszcze miał takie samo wrażenie jak ja, ale czytając "Dziennik.." miałam wrażenie, że czytam w kółko i to samo. Cała książka skupia się na Celestynie, które poniekąd jest główną bohaterką, a dziennik jest jej zbiorem myśli i opisem różnorakich sytuacji. Absurdalnych i tych trochę poważniejszych.
Kiedy zaczynałam ją czytać pomyślałam sobie "tylko tak słabo się zaczyna, później się na pewno rozkręci". No i.. nie rozkręciła się, w ogóle. Dalej było takie lanie wody typu "wstałam, ubrałam się, wyjrzałam przez okno, świeciło słońce".
Może ja to odebrałam inaczej niż powinnam? Kurka wodna, nie wiem. Wiem za to, że już nigdy więcej nie będę się napalała na takie książki, bo mogę się tylko rozczarować. A ja lubię czytać, a przez takie.. "coś" czytanie kompletnie mi może obrzydnąć.
"Dziennik panny służącej" oceniam, niestety lub stety, na 1. Najniższą ocenę w mojej skali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz