Dzisiaj dość nietypowo, bo przez to jakże wielkie dzieło literatury polskiej nie skończyłam "Zakonu mimów". Dlatego dzisiaj mam zamiar wylać wiadro pomyj na te kilka rozdziałów z tomu pierwszego.
To zdjęcie tej ślicznej okładki to tylko dla uatrakcyjnienia tego tekstu. Bo ja jako okładkowa sroka mam okropne, nudne wydanie, typowo dla szkoły. Jedyny plus, że jest z opracowaniem.
Właściwie to ja nawet nie wiem jak opisać fabułę tej książki, bo tam się dzieje WSZYSTKO. Jest pewien pan, Stanisław Wokulski, który jest kupcem i prowadzi swój sklep, gdzie można kupić różne gadżety, jak portmonetki, portfele, kalosze, kapelusze.. Niezwykle ciekawe, doprawdy.
No i jest panna Izabela Łęcka, która jest dziwna, głupia i to taka typowa arystokratka. Świat należy do niej, ona jest najpiękniejsza, a no i każdy mężczyzna jest mój.
Ble, ble i jeszcze raz ble.
Wszystko byłoby naprawdę świetnie, gdyby ten Wokulski nie był tak naiwny i tak bardzo podatny na różne bodźce ze świata zewnętrznego. Tak, jest zakochany w Izce, tak chce ją jakoś "poderwać", choć w tamtych czasach nie było nawet takiego słowa. U nich było słowo "kokietować". Tak moi mili, KOKIETOWAĆ.
I wiem, że Stanisław wiele już w życiu przeszedł- wojna z Węgrami, zmarła mu żona..
Ale po za naszym głównym bohaterem, występuje także Ignacy Rzecki, który w swoim pamiętniku wspomina pana Wokulskiego. Opisuje go praktycznie w samych superlatywach, ale za to jak szczegółowo!
I uwierzcie mi, ja nie chcę hejtować tej pozycji, bo wiem, że jest wiele osób, które bardzo ją lubią. Ale ja jak na razie do nich nie należę. Przez te kilka rozdziałów w sumie wynudziłam się jak mops, chociaż teraz kiedy w rozdziale XV będzie się coś działo, myślę, że troszkę bardziej się przekonam do tej "Lalki".
Oczywiście wydarzeniom nie było końca. Wokulski wykupił klacz, aby zaimponować pannie Łęckiej i jej ojcu, który swoją drogą jest takim lizusem, że mnie aż szlak trafia. Kupił także ich kamienicę, a raczej miał taki zamiar, ale co będzie dalej to się dopiero dowiem.
A! Wykupił także ich srebra, a także długi pana Łęckiego. Cóż ta miłość robi z człowiekiem?
Okej, wyżaliłam się. Teraz mogę zasnąć spokojnie. Żartowałam! Przede mną jeszcze z 400 stron tego, hmm "utworu"?
Teraz panie od polskiego mogą się mnie spytać "Co autor miał na myśli?" :D A ja im odpowiem! Ale co, o tym dowiecie się następnym razem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz