Za czasów gimnazjum miałam jeszcze tak, że jak książka nie spodobała mi się od pierwszej strony- odstawiałam ją na bok. Teraz zmęczyłabym takową, byleby ją skończyć- bo bardzo nie lubię zostawiać czegoś nie kończąc tego.
1. "Zmierzch"
Chciałam się za to zabrać jakoś w 1 klasie technikum. Przeczytałam wstęp, zamknęłam książkę i następnego dnia ją oddałam. Powód? Oszalałam, myśląc, że ją przeczytam. Sam wstęp mnie znudził, dlatego nawet nie chciałam jej kontynuować. Może kiedyś się uda.
2. "Eragon"
Z tym było podobnie co powyżej. Pani z biblioteki w gimnazjum bardzo ją polecała, więc wypożyczyłam. Przeczytałam wstęp, później kilka zdań pierwszego rozdziału i zdecydowałam, że stanowcze nie. To zdecydowanie nie dla mnie i nasze spotkanie powinno zakończyć się jak najszybciej.
3. "Hobbit. Czyli tam i z powrotem"
Kultowa już książka. Zawsze chciałam ją przeczytać, więc wypożyczyłam ją ze szkolnej biblioteki. Wiecie co było najśmieszniejsze? Że tak raz na kilka rozdziałów jakaś akcja mnie wciągała. Może potrzebowałam czasu, aby dojrzeć do literatury Tolkiena? Być może będę musiała spróbować ponownie przeczytać tą książkę i rozpocząć "Władców pierścieni"?
Wiem jedno: spotkania z wymienionymi wyżej książkami nie miały dobrych zakończeń.
A Wy? Jakich książek nigdy nie skończyliście? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz