Nie lubię książek Nicholasa Sparksa. Tzn. nie tyle co ich nie lubię co po prostu nie podchodzą mi za bardzo (przypominam: “Pamiętnik” Nicholas Sparks ).
Tutaj o dziwo, lektura przyszła mi z wielką łatwością i jestem naprawdę mile zaskoczona.
Tytuł oryginału: Dear John
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 13.09.2013
Liczba stron: 416
Literatura obyczajowa, romans
John jest żołnierzem, który wiele w życiu przeszedł. Matka zostawiła go z ojcem, którego nie interesuje nic prócz kolekcjonowanie monet. Pewnego dnia, kiedy John akurat wrócił do rodzinnego miasta na urlop przez przypadek pomaga Savannah i tak oto zostają przyjaciółmi. Ale później rodzi się między nimi uczucie, które z czasem będzie musiało przejść próbę czasu.
Jak już wspomniałam wcześniej nie przepadam za książkami pana Sparksa, ale też nie przeczytałam ich wiele. Przy tej książce poczułam, że jednak nie wszystkie jego książki są takie złe.
John, który miał trudne życie i także trudną sytuację rodzinną, sprawił, że zaczęłam zupełnie inaczej postrzegać osoby, które postępują tak jak John w okresie nastoletnim. Być może u nich w domu też dzieje się coś złego?
A gdy nasze wargi się zetknęły, wiedziałem, że gdybym nawet dożył setki i zwiedził wszystkie kraje świata, nic nie da się porównać z tą jedną chwilą, gdy po raz pierwszy pocałowałem dziewczynę moich marzeń, i byłem pewny, że moja miłość będzie trwała wiecznie.
Savannah, jako bohaterka, którą polubiłam od początku. Słodka, niewinna i wierna, to słowa, które z pewnością ją opisują. Jest jedną z niewielu bohaterek, które przypadły mi do gustu i gdybym miała taką przyjaciółkę jak właśnie Savannah- byłabym wdzięczna losowi za jej sprowadzenie.
Sam pomysł na historię jest bardzo ciekawy i fakt, że tak bardzo przypadła mi do gustu, być może spotęgował fakt, że ostatnimi czasy mam fazę na książki, które mają w sobie chociaż trochę słów o wojnie.
Oczywiście powieść jest wzruszająca i muszę tutaj podkreślić: wiele osób uważa, że Nicholas Sparks i Danielle Steel to autorzy “przewodni” literatury obyczajowej i romansu, ale ja się nie zgadzam. Tak jak Danielle Steel lubię, choć z czasem jej książki stają się nudne, tak Nicholas Sparks nie ma ani grama tej monotonności w sobie. I za to go bardzo cenię. Książkę skończyłam kiedy byłam na praktykach, a dookoła siedzieli ludzie i cudem powstrzymałam się od płaczu. Po prostu cudem. Teraz jestem ciekawa filmu, choć z drugiej strony się go boję. Nie wiadomo czy będę miała na stanie tyle chusteczek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz