Trolle mają swoje szczęśliwe miejsce na Ziemi. A jest ono szczęśliwe, bo Trolle się kochają, uwielbiają śpiewać i się przytulać. Są jak jedna wielka rodzina, pomimo tego, że każdy z nich jest różny. Są także Bergeni, którzy są smutni i raz do roku urządzają Trolalia, czyli dzień "zjadania trolli", aby zaznać szczęścia. Aż do pewnego dnia, kiedy to Trollom udaje się uciec.
Tak kolorowej bajki jeszcze nie widziałam, wiecie? Tyle różnych odcieni, tyle barw, tyle trolli, TYLE IMION. Bardzo dobrze zapamiętałam Poppy- księżniczkę, która starała się pomóc swojemu ojcu podtrzymywać trolle na duchu i je uszczęśliwiać. Jest to zdecydowanie najbarwniejsza i najukochańsza postać z całego filmu.
Oczywiście poruszył mnie problem tego, że Bergeni nie potrafią odczuwać szczęścia. No bo.. jak to? Jak można nie odczuwać szczęścia? Ja na przykład cieszę się z kawałka ciasta, które upiecze moja mama. Cieszę się, jak wrócę do domu po ciężkim dniu w szkole i mogę odpocząć. Ale jak można nie odczuwać szczęścia tak kompletnie?
No pewien troll, który również nie odczuwał szczęścia. Tak, to ten szaraczek ze zdjęć wyżej. Jego historia jest bardzo smutna i naprawdę mu współczuję. A także jestem wdzięczna pewnemu osobnikowi, który go "ożywił". To było naprawdę wzruszające.
A tak nawiązując do wzruszających rzeczy... Mamy miłość platoniczną. I to do samego księcia. Dziewczyna, a raczej Bergenka jest tak urocza, a zarazem smutna, że oglądając ją serce krajało mi się w piersi.
Dobra, dobra. Bo się zaraz popłaczę.
Podsumowując: film ten jest na pewno ciekawy i dość przyjazny dzieciom, nie ważne czy tym małym czy tym dużym. Z pewnością ma jakiś przekaz, ale to już każdy odnajdzie sam. Tak jak ja. A jaki dla mnie przekaz ma dla mnie ten film? A no taki, żeby każdy czerpał z życia jak najwięcej i żeby cieszył się nawet z tych najmniejszych rzeczy 💗
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz