Cykl: Stella Lerska (tom 3)
Wydawnictwo: Melanż
Rok wydania: 19.10.2018
Liczba stron: 396
Literatura obyczajowa
Czy jest sens po raz kolejny wypowiadać się na temat głównej bohaterki? Wydaje mi się, że nie. Przejdźmy więc do konkretów, czyli tego, co się działo w tej książce. A działo się bardzo dużo i jeszcze więcej, uwierzcie.
Pierwsze nerwy u mnie zaczęły pojawiać się, kiedy bohaterowie po kolei odmawiali pomocy Stelli. Autorka ukazała tutaj ludzką fałszywość, którą można spotkać nie tylko przy pracy w mediach. Bohaterka była gotowa stanąć na rzęsach, byleby w jakiś sposób pomóc swoim kolegom z pracy, ale kiedy to ona jej potrzebowała- nagle wszyscy po kolei znikali. Ten nie może, bo go wyleją, ta nie może, bo w sumie nie chce się w to mieszać, a zależy jej na zachowaniu stanowiska i takich przypadków było jeszcze kilka.
Nerwy puściły mi całkowicie podczas lektury fragmentów, gdzie nastąpiła już rozprawa między Stellą a stacją, a świadkowie kompletnie bezpodstawnie oczerniali główną bohaterkę. Ostatni raz tak wielką ochotę rzucić książką miałam przy okazji lektury jednej z książek Mroza. Sama więc nie wiem, czy autorce należą się ogromne gratulacje, czy też opiernicz za niszczenie zdrowia czytelnikom. Oczywiście żartuję z tym zdrowiem. Tak w razie czego.
Anna Mentlewicz po raz już trzeci udowodniła mi, że potrafi nie tylko przedstawić ten cały świat telewizyjny, którym tak wiele osób z zewnątrz się zachwyca, ale również sprawić, że książka jest szalenie wciągająca i interesująca. Bardzo dobra kreacja bohaterów również zasługuje tutaj na oklaski.
Po kolejny zachęcę Was do zapoznania się z tą serią. Uwierzcie mi, że się nie zawiedziecie. Pamiętajcie jednak jedno: to tylko dla czytelników o bardzo mocnych nerwach!
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję autorce, Annie Mentlewicz oraz wydawnictwu Melanż.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz