Tytuł oryginału: The Banker's Wife
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 18.03.2019
Liczba stron: 416
Thriller
Książka ta zainteresowała mnie swoim opisem, który nie ukrywajmy, jest naprawdę intrygujący. Mamy tajemniczą śmierć, samotną żonę, złych i potężnych ludzi no i ogromny świat pieniędzy, który jest ukryty przed wszystkimi. Czego tutaj chcieć więcej?
Główną bohaterką jest Annabel, czyli kobieta, która jest dość sympatyczna, ale jednak coś mi w niej nie grało. Dla mnie ta jej dobroć i sposób bycia był odrobinę sztuczny. Być może był to celowy zabieg autorki, która właśnie tak, a nie inaczej wykreowała tę postać. Kobieta nie wzbudziła we mnie jakichś cieplejszych uczuć, po prosty była. To z jej perspektywy czytelnik poznaje większość wydarzeń, ale...
... pojawia się również druga bohaterka, imieniem Marina. Jest to dziennikarka, która prowadzi swoje własne śledztwo po śmierci jej bliskiego przyjaciela. Absolutnie nie wierzy ona w to, że Duncan stał się ofiarą włamywacza. Z jednej strony nie do końca rozumiem, dlaczego autorka wplotła w to wszystko drugą główną bohaterkę, ale z drugiej wiem, że obie te historie sprowadzają się do jednego. Potwierdza się tutaj to znane powiedzonko, że jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak autorka podeszła do tego tematu. Widać, jak wiele pracy Cristina Alger włożyła w napisanie tej powieści, w przedstawienie tego całego świata, tak aby wszystko ze sobą grało. Obawiałam się trochę tego, że skoro jest to książka skupiająca się na finansach i bankowości, to będzie ona napisana trudnym językiem, którego nie ogarnę. Na szczęście autorka pisze bardzo ciekawie i nie używa zbyt wyszukanych słów, więc książkę czyta się przyjemnie i szybko.
Znalazłam tu jeden fragment, który dla mnie wydał się odrobinę dziwny i taki totalnie z czapy. Pokuszę się nawet o przytoczenie Wam tego fragmentu (który jest trochę długi, za co przepraszam), a właściwie dialogu między bohaterami:
Pisząc to, nadal mam w głowie takie "co?"- Przepraszam - odezwał się wreszcie Marina. - Nie wiem, co powiedzieć. Tego naprawdę się nie spodziewałam.
- Czego? Że darzę cię głębokim uczuciem? Czy tego, że twój narzeczony jest przestępcą (...)- Mój teść, a nie narzeczony. I nie, tego też się nie spodziewałam.- Chyba jesteś więc kiepską dziennikarką śledczą - stwierdził Owen.Znów oboje przypatrywali się sobie nawzajem. Nagle równocześnie wybuchnęli głośnym śmiechem, rozładowując napięcie.
Bo ja dalej nie wiem, co tu się wydarzyło. Ja rozumiem, że czasami śmiech jest jedyną reakcją, która potrafi rozładować ogromne napięcie, ale w tym momencie, jest dla mnie reakcją trochę dziwną. Może to ja nie potrafię zrozumieć tego swoim rozumkiem albo po prostu jest to nielogiczne.
Pomijając już ten kwiatek przedstawiony wyżej, uważam, że Żona bankiera to naprawdę dobry thriller, który trzyma w napięciu i jest po prostu ciekawy. Został przedstawiony tutaj świat okrutnej finansjery, który na co dzień jest ukryty przed oczami zwykłych śmiertelników. Jak wspomniałam wyżej, podziwiam autorkę za tak dobre ujęcie tego tematu i z chęcią przeczytam kolejne jej książki.
Za możliwość przeczytania ślicznie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Ja mam troszkę mieszane uczucia i nie wiem jeszcze, czy na pewno ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com