poniedziałek, 29 kwietnia 2019

(386) Nasz ostatni dzień, Adam Silvera

Pamiętam, kiedy byłam świeżo po skończeniu Raczej szczęśliwy niż nie i naprawdę byłam zachwycona tą historią. W tamtym momencie zapałałam szczerą miłością do twórczości Adama Silvery. Teraz przyszedł czas na kilka moich słów o jego najnowszej książce.



Tytuł oryginału: They Both Die at the End
Wydawnictwo: We need YA
Data wydania: 13.03.2019
Liczba stron: 408
Młodzieżowa


Najpierw krótko opowiem Wam, o czym jest ta książka. Opowiada ona o dwójce głównych bohaterów, Rufusie oraz Mateo, którzy mają przed sobą ostatni dzień życia. Po północy dostali telefon z Prognozy Śmierci, a głosy w słuchawce wyraźnie poinformowały chłopców o tym, że ich życie skończy się w ciągu dwudziestu czterech godzin. Bohaterowie poznają się przypadkiem, dzięki aplikacji Ostatni przyjaciel i postanawiają razem spędzić te ostatnie godziny.

Książkę skończyłam kilka dni temu, ale ciągle czuję tyle emocji z nią związanych. Jest to jedna z niewielu powieści, które aż tak mną wstrząsnęły i tak mocno na mnie wpłynęły.

Mateo to chłopak dość nieśmiały, ale bardzo inteligentny. Bardzo chciałby zostać zauważony przez innych, ale jego introwertyczna dusza mu na to nie pozwala. Nawet nie wiecie, jak bardzo zżyłam się z tym chłopakiem. Jeszcze chyba nigdy nie zdarzyło mi się, żeby aż tak związać się z jakimś bohaterem. Podczas lektury, miałam wrażenie, że Mateo to taka trochę męska wersja mnie samej.

Rufus z kolei to chłopak, który w młodym wieku stracił oboje rodziców i siostrę. Może wydawać się, że jest to typowy buntownik, łobuz i chętny do bójek koleś, ale w nim kryje się cholernie wrażliwa i artystyczna dusza. Choć z tym bohaterem nie związałam się aż tak, to i tak bardzo go polubiłam. Jestem mu również wdzięczna (co wiem, że zabrzmi naprawdę bardzo dziwnie) za to, że choć trochę chciał wyjąć tego prawdziwego Mateo z jego własnej skorupy.

No dobra. Jak pisałam wyżej, ciągle mam w sobie wiele emocji związanych z tą książką. Jednak jest ich tyle, że sama nie potrafię dokładnie określić, co czuję. Adam Silvera po raz kolejny mi udowodnił, że potrafi pisać i tworzyć takie historie, które są słodko-gorzkie, a także niosą za sobą jakieś przesłanie. Dla mnie było one widoczne od razu, a końcówka tylko umocniła mnie w przekonaniu, że właśnie o to chodziło autorowi.

Nie sądziłam, że to napiszę, ale moim zdaniem Nasz ostatni dzień bije na głowę Raczej szczęśliwy niż nie. Naprawdę. Tutaj czułam to narastające napięcie i nerwowość, bo przecież nie wiadomo co się może za chwilę wydarzyć. Nikt nie wiedział, czy za moment bohaterowie nie zostaną potrąceni przez autobus lub zwykły samochód.

Sama nie wiem, co mogłabym jeszcze dodać od siebie. Po prostu jest to książka, którą warto przeczytać i wyciągnąć z niej swoje własne wnioski. Dla mnie jest to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku i w ogóle w tym życiu. Będę polecać ją każdemu, bez względu na wiek i to, jaką literaturę czyta na co dzień. Ta książka zdecydowanie zasługuje na bardzo duży rozgłos.


Za możliwość przeczytania ślicznie dziękuję wydawnictwu We need YA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz