Tytuł oryginału: Mack Daddy
Tłumaczenie: Olgierd Maj
Wydawnictwo: Editio Red
Data wydania: 16.07.2019
Liczba stron: 274
Romans, erotyk
Francesca jest nauczycielką w katolickiej szkole. Prowadzi spokojne życie u boku swojego partnera, Victora. Podczas pierwszego dnia nowego roku szkolnego spotyka swojego dawnego przyjaciela, Macka. Okazuje się, że jego syn będzie uczęszczał do szkoły, w której uczy kobieta, a dodatkowo będzie jej uczniem. Francesca wie doskonale, że z pewnością nie powinna wchodzić w żadne relacje z rodzicem swojego ucznia, tym bardziej że sama ma już kogoś. Jednak serce nie sługa, a przeszłość daje o sobie znać.
Główną bohaterką jest Francesca. Kobieta ta jest wyrozumiałą, cierpliwą i kochającą osobą, która całe serce wkłada w swoją pracę. Swoim podopiecznym poświęca mnóstwo czas, ale uwielbia to, co robi. Bardzo ją polubiłam, choć z początku wydała mi się trochę taka, jakby to powiedzieć... Świętoszkowata. Na szczęście Frankie to normalna dziewczyna, której praca w katolickiej szkole nie zmieniła w bogobojną dziewicę.
Mack to facet po przejściach. Nie dość, że jego ojciec robi wszystko, żeby zepchnąć syna na "właściwe tory", to na dodatek jego była partnerka coraz częściej uprzykrza mu życie. Jedynym plusem, jest jego ukochany syn, który zdecydowanie jest największym promykiem słońca w życiu Macka. Jego z kolei na początku nie polubiłam. Sprawiał wrażenie takiego gościa, który ma każdą kobietę na jedno kiwnięcie palcem. Dopiero w momencie, kiedy pojawił się pierwszy rozdział z perspektywy tego bohatera, zauważyłam, że nie jest on takim mężczyzną.
Doskonale wiedziałam, że będzie to książka, gdzie nie zabraknie wulgarnego języka i gorącego seksu. Jednak autorka przerosła całkowicie moje oczekiwania względem tej powieści i stworzyła coś, co z czystym sercem będę polecać każdemu miłośnikowi romansów. No, ale do rzeczy.
Po pierwsze: autorka bardzo ciekawie pisze i konstruuje swoich bohaterów. Z jednej strony przedstawia ich jako typowych bohaterów romantycznych, ale nadaje im cechy, których jeszcze chyba żadna autorka romansów nie dopasowała do swoich postaci. Uważam to za ogromny plus.
Po drugie: to, co się tutaj dzieje jest po prostu... Wow. Nie spodziewałam się aż tylu zwrotów akcji, których jak na powieść romantyczną, było tu naprawdę sporo. Kiedy myślałam, że już wszystko będzie sobie szło gładką linią do samego końca, nagle BACH! Penelope zrzuciła kolejną bombę. Po prostu wielkie brawa dla pani Ward.
Po trzecie: kocham za nawiązanie do Przyjaciół. Uwielbiam wręcz. Kiedy przeczytałam ten fragment, aż zrobiło mi się cieplej na serduszku, naprawdę.
Po czwarte: odnalazłam tutaj jedną wadę, która dla niektórych wadą być nie musi. W momencie, kiedy jedna z bohaterek jest podniecona, mówi, że ktoś czym prędzej musi ją, kolokwialnie mówiąc, przelecieć, bo inaczej wybuchną jej jajniki. Tak, jajniki. Proszę, czy ktoś mi to wyjaśni? O co chodzi w tym całym wybuchaniu jajników?
Jestem zauroczona sposobem tworzenia historii przez tę autorkę i z ogromną chęcią sięgnę po jej kolejne książki. Nie wiem, kiedy to nastąpi, ale mam nadzieję, że jak najszybciej. Jeżeli lubicie romanse i erotyki, gdzie dużo się dzieje, co jak najbardziej polecam Wam sięgnąć po Daddy Cool. Tytuł może i Was nie zachęca, ale treść zdecydowanie przypadnie Wam do gustu.
Za możliwość przeczytania ślicznie dziękuję wydawnictwu Editio Red.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz