Świąteczny książę, reż. Alex Zamm (2017)
O tym filmie słyszałam już kilka miesięcy temu. Sama nawet dodałam go do swojej listy "to watch". W końcu nadszedł moment, kiedy jestem już po jego obejrzeniu i mogę co nieco o nim napisać. Z pewnością nie jest to film, który zapadnie w pamięci wszystkim. Już na jego początku wiedziałam, że będzie on schematyczny i z łatwością przewidzę zakończenie.
Może w kilku zdaniach przedstawię Wam mniej więcej, o czym opowiada historia w nim przedstawiona. Otóż dziennikarka Amber zostaje wysłana do Aldovii, żeby napisać obszerny artykuł na temat łobuzowatego księcia, który ma wkrótce objąć tron. No i w zasadzie to tyle, co trzeba o tej produkcji wiedzieć. Uwierzcie mi, że w wystarczy to w zupełności.
Świąteczny książę niestety cholernie mnie rozczarował. Choć doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że może nie być on zbyt oryginalny, to jednak nadal miałam małą nadzieję na dobrą zabawę. No cóż. Aktorka grająca Amber wydała mi się bardzo sztuczna, przez co też oceniłam ten film dość nisko. Zakończenia również zdołałam się domyślić, więc pozostał pewien niedosyt. Można było dodać tu pewien element zaskoczenia, który nie pojawia się zbyt często. Jednak chyba Netflix woli lecieć utartym szlakiem.
Jeśli nie żal Wam poświęcić półtora godziny na seans, to sami możecie obejrzeć i wyrobić własne zdanie. Jednak dla tych, którzy poszukują naprawdę dobrego filmu świątecznego, to nie polecam.
Trzynaście powodów: Sezon 1, twórca: Brian Yorkey (2017- )
O tym serialu nie muszę chyba za bardzo pisać, ponieważ nie dało się od niego uciec. Pamiętam, że gdy wyszedł już w Polsce, temat samobójstw stał się bardzo głośny i często poruszany przez setki osób. Trochę to było tak, jakby dopiero po premierze Trzynastu powodów ludzie zauważyli, że istnieje taki problem. Nie powiem, to przykre.
Pewnie wiecie, że chodzi tu o to, iż Hannah przed swoim samobójstwem nagrała kasety, które następnie rozesłała do pierwszej osoby, którą obwiniła o swoją śmierć. Mnóstwo tu powtórzeń, ale nie zwracajcie na to uwagi, proszę. ;)
Gdzieś w okolicach premiery serialu przeczytałam książkę, dzięki której tak naprawdę ten serial powstał. Była mocno średnia, o czym pisałam Wam na blogu tutaj. Sezon pierwszy odpuściłam sobie po obejrzeniu czterech odcinków. Tak mnie one znudziły i zmęczyły jednocześnie, że nie powróciłam do serialu przez najbliższe 2 lata. Niedawno jednak coś mnie tchnęło i włączyłam kolejne odcinki. Uwierzycie, że się wciągnęłam?
Tak do czwartego czy piątego odcinka jest trochę taka kołomyja, bo nie do końca wiadomo, o co chodzi. Tutaj ktoś robił zdjęcia, tam ktoś wyzywał i takie to wszystko było pogmatwane. Jednak warto się przemęczyć przez pierwsze godziny, żeby móc naprawdę wciągnąć się w tragiczną historię Hannah i wyciągnąć z tego własne wnioski. Na razie zaczęłam oglądać drugi sezon i jestem ciekawa, czy będę mogła napisać o nim równie pochlebną opinię.
Ty: sezon 1 (2018- )
O tym serialu dowiedziałam się dopiero dzięki książce, jaką miałam okazję przeczytać kilka miesięcy temu (swoją drogą, pisałam o niej tu). Sama historia jest bardzo ciekawa i niepokojąca jednocześnie. Teraz, po skończeniu pierwszego sezonu wiem, że serial dodał o wiele więcej, niż powieść Caroline Kepnes.
Pewien właściciel księgarni spotyka kobietę, która od pierwszego wejrzenia miesza mu w głowie. Oczywiście, ona nie zdaje sobie nawet z tego sprawy. Choć może jednak...? Joe, czyli główny bohater, zaczyna coraz bardziej obsesyjnie poświęcać się znajomości z piękną Beck. Jednocześnie na bieżąco likwiduje wszystkie przeszkody, które mogłyby zaszkodzić rozwojowi ich relacji.
Pierwsze odcinki niekoniecznie zachęciły mnie do dalszego oglądania. Nudziłam się okropnie i wszystko było lepsze niż męczenie się z tym serialem. Jednak kiedy tak siadłam i zaczęłam oglądać z pełną uwagę, naprawdę mnie wciągnęło. Tak bardzo, że po skończeniu ostatniego odcinka, zaczęłam szukać informacji na temat drugiego sezonu. Swoją drogą, jego premiera już 26 grudnia. ;)
Jeżeli lubicie seriale, gdzie nie zabraknie absurdalnych sytuacji, obsesji i niepokoju, który towarzyszy przez cały czas oglądania - jak najbardziej polecam. Mnie nie pozostaje nic innego, jak czekać na drugi dzień świąt i możliwość obejrzenia kolejnych odcinków.
Również bardzo czekam na drugi sezon You (a premiera już jutro!). Co do "Świątecznego księcia" - pierwsza część i tak jest najlepsza. Potem jest tylko gorzej xD
OdpowiedzUsuńJa zaczęłam oglądać You i póki co jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuń