Jak co kilka dni, mam dla Was krótką listę ostatnio obejrzanych filmów. Tym razem będzie całkowicie świątecznie, choć zapewne już macie dość. Obiecuję, że to już przedostatni taki post, gdzie będzie przesyt Bożego Narodzenia.
Świąteczny książę: Królewskie dziecko, reż. John Schultz (2019)
Przyznam się, że naprawdę czekałam na trzecią część przygód królewskiej pary, choć sama byłam zszokowana swoim zachowaniem. Premiera była piątego grudnia, a ja specjalnie zostawiłam sobie ten film na wieczór, ale obejrzałam go tego samego dnia.
Amber i Richard spodziewają się potomka, co wywołuje mnóstwo zachwytów i spekulacji. Do królestwa przylatuje władca kraju, z którym Aldovia musi podpisać po raz kolejny sojusz. Niestety, pismo znika w tajemniczych okolicznościach, a nie podpisanie dokumentu grozi wojną. Czy Amber po raz kolejny zdoła uratować kraj?
Fabuła tej część zdecydowanie najbardziej mnie zaciekawiła i przypadła do gustu. Podczas seansu czułam zaniepokojenie tym, co może się wydarzyć i naprawdę nie potrafiłam przewidzieć, jak zostanie poprowadzona ta akcja. Muszę przyznać, że jest to najlepsza część z całej tej trylogii i została przeze mnie najmilej zapamiętana. Widać, że rozwinęły się umiejętności aktorów, przez co film oglądało się jeszcze przyjemniej.
Jeśli potrzebujecie ciekawego filmu na wieczór, to jak najbardziej polecam Wam Świąteczny książę: Królewskie dziecko.
Klaus, reż. Sergio Pablos (2019)
Do małego miasteczka na północy zostaje wysłany listonosz, który potrzebuje prawdziwej szkoły życia. Tam spotyka skłócone ze sobą społeczeństwo, które czerpie radość ze złośliwości. Po czasie pragnie on coś zmienić wśród mieszkańców, więc przyjmuje od dzieci listy, a następnie z pomocą miejscowego odludka podrzuca im drobne prezenty.
Może wydawać się, że jest to najzwyklejsza bajka, która niczego istotnego nie wnosi do życia. Ot, taka sobie historia o tym, skąd się wziął święty Mikołaj i takie tam. Wiadomo, dzieciaki to kupię. Jednak tu Was zaskoczę, bo Klaus to nie tylko zwykła historia o świętym, ale również o tym ile radości daje obdarowywanie innych, jak wiele daje przyjaźń i życzliwość, a także jest okrutnie wzruszająca. No dobra, ja jestem miękką kluchą, więc od połowy filmu już wylewałam łzy, a na końcówce nie nadążałam z ich wycieraniem. Myślę, że świadczy to tylko tym, jak dobra jest to animacja oraz że warto ją obejrzeć.
Z tym zdaniem Was zostawiam: po prostu obejrzyjcie tę produkcję.
Facet na święta: sezon 1 (2019)
Johanne jest zmęczona swoim samotnym życiem oraz ciągłą krytyką ze strony rodziny i współpracowników. Punkt kulminacyjny osiąga, gdy przy obiedzie zostaje posadzona między dziećmi. Bo przecież nie ma partnera, więc nie zasługuje na zasiadanie wśród dorosłych. W przypływie frustracji postanawia skłamać i oświadczyć, że ma chłopaka. Problem w tym, że o tym może tylko marzyć.
Jest to zabawny, pełen ciepła oraz świątecznej atmosfery serial, który ogląda się z przyjemnością. Główna bohaterka bardzo przypadła mi do gustu, dzięki czemu poznawanie jej i jej historii było z odcinka na odcinek coraz przyjemniejsze. Odnalazłam w niej również cechy, które mogę dopasować do swojej osoby.
Facet na święta to cholernie dobry serial, który ogląda się błyskawicznie. Sprawdzi się idealnie na wolny wieczór, jako odskocznia od problemów i trosk dnia codziennego. Ja z kolei nie mogę doczekać się sezonu drugiego i dalszych przygód Johanne.
Też lubię relaksować się przy animacjach :)
OdpowiedzUsuń