Twórca: Moira Walley-Beckett
Produkcja: Kanada
Gatunek: Dramat
Przyszedł w końcu czas na moją opinię o trzecim sezonie serialu, który pokochałam ogromną miłością. Ania, nie Anna zdobyła moje serce nie tylko pięknymi widokami, świetnie wykreowanymi bohaterami, ale także wartościami, jakie ze sobą niesie.
Serial ten jest adaptacją znanej na całym świecie Ani z Zielonego wzgórza. Podejrzewam, że zdecydowana większość miała w swoim życiu styczność z tą książką, choćby dlatego, że jest to lektura szkolna. Jedna z przyjemniejszych swoją drogą. 3 stycznia miała miejsce premiera trzeciego sezonu, który obejrzałam w jeden dzień. Nie żartuję. Spędziłam kilka bitych godzin nad podziwianiem każdego z odcinków, a na końcu wylałam chyba wiadro łez. No cóż.
Tutaj już przeskakujemy z całą historią do przodu, a tytułowa Ania zbliża się do swoich szesnastych urodzin. Z tej szalonej, pełnej entuzjazmu i zachwytu nad wszystkim dziewczynki zmieniła się w zachwycającą się wszystkim młodą kobietę, która co prawda zna swoje miejsce na świecie, ale pragnie dowiedzieć się czegoś o swojej prawdziwej rodzinie.
No i tutaj pojawia się pierwszy wątek, który poruszają twórcy serialu: poszukiwanie swoich korzeni. Przyznaję, że jest on jednocześnie tym wątkiem, który najbardziej mnie poruszył. Z jednej strony jest Ania, która pragnie dowiedzieć się tylko, kim byli jej rodzice, a z drugiej strony Marylę, która jest tym śmiertelnie przerażona. Nie będę się przy tym za bardzo rozpisywać, bo nie chcę zdradzać za wiele.
Drugim wątkiem jest feminizm. Został on tutaj przedstawiony dość krótko, bo tylko w dwóch lub trzech odcinkach widzowie mają z nim do czynienia, jednak nadal cieszę się okrutnie, że został on tutaj tak podkreślony. W prosty sposób pokazuje on, czym naprawdę jest feminizm (nie feminazizm, z którym większość myli feminizm). Z racji tego, że sama interesuję się tym tematem i utożsamiam się z tym ruchem społecznym, pojawienie się tego wątku w tym serialu było niczym miód na moje serce.
No i oczywiście pierwsze miłości, które również zostały tutaj przedstawione. Jako romantyczka przyznaję, że ten temat ciekawił mnie chyba najbardziej. No i cóż tu rzec, wywołał on moje łzy, ale kto, z kim i gdzie – tego musicie dowiedzieć się sami. :)
Przez cały sezon przewijał się również temat Rdzennych Amerykanów, który naprawdę mnie zainteresował. Nagle jednak został on urwany i tak naprawdę nie wiadomo, jak się zakończył. Tutaj stawiam minus dla twórców, którzy nie pokusili się choć o krótkie wspomnienie o tym wątku. No ale nie można mieć wszystkiego i zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie zabrakło im czasu.
Jak oceniam ten sezon? Na bardzo wysoką ocenę. Dla mnie był zdecydowanie najlepszy, najbardziej dojrzały i poruszał wiele ważnych tematów, o których można dyskutować naprawdę długo. Myślę, że fani serialu będą jak najbardziej zadowoleni. Szkoda tylko, że Netflix nie chce realizować dalszych sezonów... Nadzieja w tym, że pójdą po rozum do głowy i będzie nam dane kontynuować przygodę z sympatyczną Anią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz