Tytuł oryginału: Ex-Wife
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Wydawnictwo: Burda
Data wydania: 4.09.2019
Liczba stron: 368
Thriller psychologiczny
Thrillery psychologiczne od jakiegoś czasu dostarczają mi różnych przemyśleń dotyczących zachowania (a raczej: powodów, dlaczego tak się dzieje) bohaterów. Na to samo liczyłam, sięgając po tę pozycję. Jak więc w moich oczach wypadła powieść Jess Ryder?
Nicky i Emily mają historię jak z filmu. Wpadli na siebie przez przypadek, a to doprowadziło ich przed ołtarz. Ich życie jest jak z bajki: on przystojny i bogaty. Ona: piękna i mądra. Jednak cierniem w ich związku wciąż jest była żona Nicka. Nie daje o sobie zapomnieć. Można powiedzieć, że czeka na jakiś błąd ze strony Emily. Pewnego dnia mężczyzna znika wraz z córeczką jego i Emily. Czy kobieta będzie w stanie ich odnaleźć? Czy też będzie mogła zaufać byłej żonie Nicka?
Główną bohaterką jest właśnie Emily. Kobieta jest całkiem sympatyczna, ale nie podobało mi się jej całkowite uzależnienie od męża. Kurcze, to nie była kolejna trzpiotka, której zależy na pieniądzach, ale nie potrafiła podjąć większych decyzji bez pozwolenia Nicka. Nie przepadam za takim zachowaniem, więc niestety nie podobało mi się to tutaj.
Skoro już o nim mowa. Moim zdaniem autorka podczas kreacji tego bohatera za bardzo poszła w utarty już schemat. Przystojny i bogaty mężczyzna, który okazuje się dość psychiczny i niebezpieczny. Jeśli miałabym ocenić to, nie patrząc na schematyczność, to za wykreowanie tej postaci postawiłabym autorce solidną czwórkę z plusem.
Nie można zapomnieć o Jennifer, która skutecznie kręci i miesza w życiu tej dwójki. Mimo tego, że była ona jawnie przedstawiana jako negatywna postać, to gdzieś tam udało jej się wzbudzić moją sympatię. W czasie lektury moje uczucia co do niej bardzo się wahały, ale w ostateczności nie mam nic do tej bohaterki.
No tak. Po tej pozycji spodziewałam się czegoś cholernie wciągającego i zwyczajnie bardzo dobrego. Jednak dostałam dość poprawną historię, zawierającą w sobie wszystko to, co powinien mieć thriller. Jednak czy było to coś odkrywczego? Niestety nie, a na to liczyłam.
Podoba mi się styl pisania i umiejętność kreowania fabuły Jess Ryder. Czuć, że autorka miała już do czynienia ze słowem pisanym, a to jak najbardziej jest na plus. Potrafi również tworzyć zaskakujące zwroty akcji, a jeden z nich sprawił, że naprawdę nie potrafiłam dojść do siebie. Choć brzmi to komicznie, to tak było.
Mimo tego, że chwalę tę pozycję, to jednak Wszystkie nasze tajemnice mnie w pewnym stopniu rozczarowały. Jak pisałam wyżej, liczyłam na coś choć trochę bardziej świeżego, a dostałam kolejny thriller psychologiczny, który momentami mnie nudził. Chwała za te kilka plot-twistów, bo bez nich książka ta spadłaby w moim rankingu. Czy sięgnę po kolejne powieści autorki? Raczej tak. Przeważnie daję drugie szanse autorom i tym razem nie zamierzam postąpić inaczej.
Jeśli szukacie naprawdę zaskakującego thrillera, to... szukajcie dalej. Jednak jeżeli nie oczekujecie wielkich wybuchów, a chcecie choć trochę poczuć napięcie, to jak najbardziej Wszystkie nasze tajemnice trafią w Wasze gusta.
Za egzemplarz ślicznie dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz