Cykl: Negatyw szczęścia (tom 2)
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 29.07.2020
Liczba stron: 366
Romans
Pierwszy tom dylogii Negatyw szczęścia ogromnie przypadł mi do gustu. Było zabawnie, była wciągająca akcja, gorąca relacja love-hate, a także ten cudowny klimat Mediolanu. Za mną także tom numer dwa – czy nim również jestem tak zachwycona?
Sasha musi zmagać się z nowym obrotem spraw: nie ma pracy, a ktoś usilnie próbuje zrobić z niej wroga Di Volpe. Choć dziewczyna stara się udowodnić, że nie zrobiła niczego na niekorzyść firmy, to dowody świadczą przeciwko niej – przyjaciel matki, z którym spotkała się Sasha, pracuje dla konkurencyjnego domu mody, a mail ze zdjęciami wysłano z jej komputera. Kobieta postanawia więc szukać prawdziwego winnego na własną rękę, a krąg podejrzanych jest niepokojąco szeroki. Nie można wykluczyć z niego nikogo – nawet matki Sashy. Na szczęście w jej winę nie wierzy Alessandro Di Volpe, z którym relacja zaczyna nabierać rumieńców...
O głównych bohaterach rozpisywałam się już w poprzedniej recenzji. Jednak jedna rzecz dotycząca relacji Sashy i Alessandra mnie dosłownie wzburzyła. Czytając ten fragment, naprawdę myślałam, że rzucę tą książką (choć szkoda by mi było jej ślicznego wydania). Być może wiecie albo i nie – od jakiegoś czasu bardzo skręcam w stronę feminizmu. No i dodatkowo dla mnie samej ważna jest samorealizacja, zaspokojenie swojej ambicji zawodowej i możliwość rozwoju. Kiedy w tej powieści pojawił się wątek zdobywania doświadczenia zawodowego przez Sashę, ogromnie się ucieszyłam. Kobieta dostała bardzo dobrą ofertę pracy, która jest dosłownie spełnieniem marzeń. Natomiast od razu została obrzucona błotem przez swojego ukochanego oraz inne bliskie osoby, które stwierdziły, że: jest ona egoistką, jak może myśleć o porzuceniu wszystkiego w Mediolanie, a przede wszystkim swoją miłość? No i z jednej strony ich rozumiem, ale z drugiej... Dziewczyna ma niepowtarzalną okazję przeżyć niesamowitą przygodę, a nie może tego zrobić, bo co? Bo urazi czyjąś dumę? Przepraszam, ale ten fragment był dla mnie za mocny i zdecydowanie nie należy do moich ulubionych.
Jeśli chodzi o samą akcję, to wątek szpiega w firmie obecny był do połowy drugiej części. Z jednej strony było to dobre zagranie ze strony autorki, ponieważ pozostawiła sobie jeszcze miejsce na następne potencjalne zwroty akcji, natomiast z drugiej wolałabym, by ten temat został pociągnięty jeszcze dalej, a przy tym można było jeszcze bardziej zakręcić i namieszać. Oczywiście, nie zabrakło tutaj tychże właśnie plot twistów, ponieważ relacja Sashy i Alessandra sama w sobie jest zaskakująca i nieprzewidywalna. W końcu włoski temperament i wybuchowy charakter to mieszanka zagrażająca zniszczeniem wszystkiego dookoła.
Jak zawsze muszę wspomnieć też o tym, że Ludka Skrzydlewska ma fenomenalny dar pisania obrazowo, więc czytelnik widzi w wyobraźni wszystko, co przedstawiane jest na kartach powieści. Jest to ogromny plus wszystkich powieści autorki i z Negatywem szczęścia. Fine nie jest inaczej. No, tylko jak wspomniałam wyżej, miałam zgrzyt, jeśli chodzi o wątek ewentualnej nowej pracy Sashy. Poza tym nie mam się do czego przyczepić, gdyż ta książka jest po prostu bardzo dobra.
Jeżeli jeszcze nie znacie twórczości Ludki Skrzydlewskiej (jakim cudem?), to koniecznie sięgajcie po jej powieści. Te historie są warte poznania, bo tyle emocji i zamieszania znajdziecie tylko u niej. Wybuchowość, gorące romanse, trzymające w napięciu akcje - tak zdecydowanie można określić krótko książki autorki.
Za egzemplarz ślicznie dziękuję wydawnictwu
Ja nie jestem zbyt obeznana z twórczością tej pani, ale myślę, że kiedyś postaram się nadrobić jej ksiażki :)
OdpowiedzUsuńJak będziesz mieć możliwość, to koniecznie sięgnij po którąś z nich :)
UsuńKiedys muszę sięgnąć po jej książki. Ja teraz czytam ebook "Czarna ćma" - o wiele bardziej mrocznie niż u Ciebie, ale jeśli lubisz też mocniejsze klimaty to warto po niego sięgnać! :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń