piątek, 18 września 2020

(618) Jaskółki z Czarnobyla, Morgan Audic

 


Tytuł oryginału: De bonnes raisons de mourir
Tłumaczenie: Paweł Łapiński
Wydawnictwo: Mova
Data wydania: 12.08.2020
Liczba stron: 560
Kryminał

Jakiś czas temu rzucił mi się w oczy tytuł Jaskółki z Czarnobyla. Z racji tego, że ten temat mnie interesuje, nie potrafiłam przejść obok tej pozycji obojętnie. Aktualnie jestem już po jej lekturze i no cóż. Przyszła pora, bym coś o niej napisała.

Przez Prypeć przetaczają się liczne wycieczki turystyczne. Tereny te wzbudzają szczególne zaciekawienie u osób, które chciałyby zobaczyć na własne oczy nuklearne wysypisko. Nikt jednak nie spodziewa się, że natkną się na prawdziwe i dość świeże zwłoki młodego mężczyzny. Informacja ta poraża mieszkańców okolic Czarnobyla. W poszukiwaniach mordercy bierze udział sztab ludzi, a wśród nich jest Aleksander Rybałko, Josif Melnyk, któremu pomaga Galina Nowak. Wszystko komplikuje się, kiedy na jaw wychodzą szczegóły zbrodni sprzed lat, a zabójca nie próżnuje i poluje na kolejne ofiary. Kim jest ten człowiek i co nim kieruje: zemsta czy zwyczajny kaprys?

Jak zawsze, zacznę od zdecydowanych zalet tej powieści, a tych nie jest wcale tak mało. Na pierwszy plan wysuwa się styl autora, który sprawia, że książkę tę czyta się całkiem przyjemnie, a czytelnik pochłania przedstawioną historię jak gąbka. Przy tym warto też dodać, że Morgan Audic ma taką umiejętność przeplatania fikcji literackiej z rzeczywistością, co tworzy aurę prawie że magiczną i niezwykle intrygującą. Dlatego też jest to chyba najważniejszy powód, dla którego warto sięgnąć po tę pozycję.

Następnie mamy dwutorową narrację, która nie gubi czytelnika, a wręcz jeszcze wyżej stawia tę książkę w jego oczach. Oczywiście, nie byłoby to możliwe, gdyby nie obecność dwóch kluczowych bohaterów, których śmiało można nazwać głównymi postaciami.

Aleksander Rybałko to były gliniarz, który decyduje się pomóc Wiktorowi Sokołowi, którego syn właśnie poniósł tak okrutną śmierć. Na początku nie czułam wobec tego bohatera nic, prócz irytacji. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałam, dlaczego tak się zachowywał oraz co skłoniło go do podjęcia tak ważnej i przeważającej na jego przyszłości decyzji. Ostatecznie więc można powiedzieć, że Aleksander Rybałko to postać, którą da się lubić. Ponadto jego wola pomocy i potrzeba ochrony córeczki była bardzo wzruszająca.

Josif Melnyk to policjant, którego z miejsca polubiłam. Jego stanowczość, poświęcenie dla kariery i zwyczajne ludzkie odruchy sprawiły, że nie potrafiłam okiełznać swojej sympatii do niego. Mogę nawet napisać, że bardziej się z nim zżyłam i z ciekawością pochłaniałam kolejne fragmenty, w których dominował właśnie on. Z pewnością też zyska on jeszcze więcej fanów.

Znalazł się również jeden minus, który właściwie można potraktować nie jako konkretną wadę tej powieści, ale bardziej jak przestrogę. Przez pierwszą połowę książki nie potrafiłam się wciągnąć w tę akcję i było to dla mnie właściwie zwyczajne czytadło, które czytam, bo tak. Dopiero potem akcja zaczęła się coraz bardziej rozkręcać, autor zaczął wplatać nowe wątki i wydarzenia, a ja nie potrafiłam się od niej oderwać. Ostanie sto stron to jest taki rollercoaster emocjonalny, że naprawdę. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się płakać podczas czytania kryminału... Plot twisty na najwyższym poziomie, szok i niedowierzanie równie wielkie. Jednak niecierpliwi mogą nie dotrwać do tego momentu, ponieważ ta pierwsza połowa książki może nie zachwycać. No ale dla tej drugiej połowy i samej końcówki (naprawdę: mózg rozwalony na tysiące kawałków) warto.

Jest to zdecydowanie powieść dla fanów kryminałów, zagadek sprzed lat oraz klimatu Czarnobyla, który jednocześnie przeraża i zachwyca. Jednak jestem skłonna podsunąć tę pozycję wszystkim czytelnikom, ponieważ jest to kawał świetnej literatury i z pewnością książka rozkocha w sobie jeszcze wielu czytelników.


1 komentarz:

  1. Mam w planach - czytałam same pozytywne recenzje i aż rączki mnie swędzą, by zacząć czytać :)

    OdpowiedzUsuń