Tytuł oryginału: Talking with Female Serial Killers
Tłumaczenie: Tomasz Wyżyński
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 29.07.2020
Liczba stron: 280
Literatura faktu
Kilka miesięcy czytałam Rozmowy z seryjnymi mordercami, które bardzo przypadły mi do gustu – o ile mogę to w ten sposób określić. Lektura tej książki była dla mnie ciekawym doświadczeniem i w pewnym stopniu zdołałam poznać myśli i powody, przez które ci ludzie zdecydowali się popełnić zbrodnię. Niedawno skończyłam czytać kolejną powieść Christophera Berry-Dee, czyli Rozmowy z seryjnymi morderczyniami. Czy była to równie dobra lektura?
Tym razem autor postanowił skupić się na kobietach, które dopuściły się tak strasznego czynu, jak właśnie morderstwo. Przedstawia on sylwetki kilku zbrodniarek, opowiada ich historię, zaczynając od tego, skąd pochodzą i - jeśli jest taka możliwość - jak przebiegało ich dzieciństwo. Stara się pokazać on pewne mechanizmy, jakimi kierowały się właśnie te kobiety i wyjaśnić czytelnikowi, co mogło przyczynić się do tych tragedii.
Zacznę od tego, że wobec tej pozycji miałam dość dużo oczekiwań. Po rewelacyjnym pierwszym tomie tej całej serii wychodziłam z założenia, że pozostałe książki tego autora również muszą być dobre i bardzo dobre. No cóż, powiedzieć, że się rozczarowałam, to chyba za mało. Niestety. Oczywiście, z mojej perspektywy, styl pisania autora nadal pozostaje na dobrym poziomie i w tej kwestii nie mam się za bardzo do czego przyczepić.
Jeśli chodzi jednak o samą zawartość (treść) książki, to mogło być lepiej. Przestawione przez autora historie oraz sylwetki morderczyń były ciekawe i w pewnym stopniu naprawdę przyciągnęły moją uwagę. No ale ostatecznie muszę niestety stwierdzić, że nie było to coś, na co tak czekałam.
Cieszę się, że autor ukazał, że kobiety potrafią być równie śmiercionośne i niebezpieczne, co mężczyźni. Myślę, że wszystkie osoby, które w jakimś stopniu interesują się sprawami kryminalnymi lub po prostu tym, co siedzi w głowach zbrodniarzy, mogą czerpać z lektury powieści Christophera Berry-Dee sporo informacji, jednak nie jest to też coś, co zaspokoi ciekawość w stu procentach.
No tak. Jak widać, lektura tej pozycji nie do końca mnie zaspokoiła pod kątem czytelniczym. Spodziewałam się petardy, a otrzymałam podpaloną zapałkę. Warsztat autora na plus, cała reszta natomiast na minus. W moim przypadku od całkowitego skrytykowania tej pozycji uratowało ją to, że pojawiła się wzmianka o Mary Bell – postaci, która już od dłuższego czasu mnie ciekawi, a dzięki autorowi mogłam poznać ją odrobinę lepiej.
Jeżeli szukacie dobrego reportażu lub powieści, opartej na faktach, to tutaj możecie poczuć się niestety rozczarowani. Jednakże jeżeli macie możliwość, zachęcam Was do zapoznania się z tą pozycją - kto wie, może Wam przypadnie do gustu bardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz