Wydawnictwo: MOVA
Data wydania: 14.10.2020
Liczba stron: 176
Literatura piękna
Z literaturą piękną raczej nie jest mi po drodze, choć nie ukrywam, że jeśli jakiś tytuł wpadnie mi w oko, to z chęcią po niego sięgam. Nie inaczej było z debiutancką powieścią Marty Bijan, czyli Melodią mgieł dziennych. Bardzo chciałam przeczytać tę pozycję i ku mojej radości - udało mi się to. Czy była to rzeczywiście tak piękna powieść, jak się mówi?
Melodia jest niczym dziki wiatr: zachwyca tysiące ludzi, ale jednocześnie jest zwiastunem tragedii. Jej dość specyficzny wygląd i utwory przepełnione poetyzmem wspinają się na same szczyty list przebojów, dzięki czemu jej popularność z dnia na dzień rośnie. Nikt jednak nie wie, że pod scenicznym makijażem i pięknymi słowami skrywa się dziewczyna skłonna do uzależnień, całkowicie pozbawiona uczuć. Es w swojej szufladzie przechowywała to, co jej w duszy gra. Teraz tego wszystkiego nie ma – Es jest menedżerką Melodii i powolutku staje się niewidzialna. Wywołuje to w niej powrót wspomnień z czasów, kiedy jeszcze była sobą i wierzyła w spełnienie marzeń.
Powiem szczerze, że nie za bardzo wiedziałam, czego mogę się spodziewać po tej książce. Melodia jawiła mi się jako postać, która może we mnie wzbudzić sprzeczne uczucia i tak właściwie się stało. Z jednej strony niebiesko włosa artystka wzbudziła moje współczucie, sympatię i pewnego rodzaju troskę. Z drugiej jednak nie rozumiałam jej postępowania i irytowała mnie swoim aż tak beztroskim podejściem do życia. Być może wynika to z tego, że ja sama wolę raczej stąpać twardo po ziemi.
Es z kolei to kobieta, której tak po ludzki mi jest szkoda. Miała wiele marzeń, które z powodzeniem mogłyby zostać spełnione, a one sama osiągnęłaby swój życiowy cel. W momencie, kiedy została menedżerką Melodii, zaczęła w pewien sposób zanikać, przez co jej życie stało się całkowicie podporządkowane wymaganiom artystki, a Es zapomniała o samej sobie. Muszę przyznać, że podczas lektury zdecydowanie bliżej było mi do właśnie tej bohaterki, stąd też historia Es bardzo mnie poruszyła.
Warsztat autorki jest na bardzo dobrym poziomie i przyznam, że jestem tym mile zaskoczona. Myślałam, że znajdą się tutaj pewne niedociągnięcia, ale na szczęście tak się nie stało i Melodia mgieł dziennych to pozycja bardzo dobrze napisana. Kreacja głównych bohaterek także zasługuje na pochwałę, ponieważ obie są na tyle charakterystyczne, że jestem tym faktem po prostu zachwycona.
Jest to historia dość krótka, ponieważ nie ma nawet dwustu stron, jednak i tak mogę uznać ją za lekturę godną wszelkiej uwagi. Marta Bijan czaruje słowem i wciąga czytelnika do równie magicznego świata Melodii i Es. Jestem przekonana, że sięgnę po następne twory autorki, mając nadzieję, że będą równie dobre, to Melodia mgieł dziennych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz