Tytuł oryginału: Tyskungen
Cykl: Saga o Fjällbace (tom 5)
Tłumaczenie: Inga Sawicka
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 20.05.2020
Liczba stron: 568
Kryminał
Jednym z moich czytelniczych planów na rok 2021 jest nadrobienie wszystkich książek z serii o Fjällbace. Styczeń jest dość szalonym miesiącem, więc niestety nie udało mi się tego dokonać już teraz (co nie oznacza, że nie przeczytałam sporo innych świetnych książek, ale o nich opowiem dopiero w podsumowaniu!). No ale przeczytałam piąty tom serii, z czego się niesamowicie cieszę. Jak myślicie, spodobał mi się on równie mocno co poprzednie części?
Erika Falck wśród starych rzeczy swojej matki odnajduje hitlerowski medal, zakrwawiony kaftanik oraz stare dzienniki. Dlaczego zachowała ona te rzeczy? To pytanie nie daje Erice spokoju, więc postanawia ona rozwiązać tę zagadkę. W tym celu odwiedza emerytowanego nauczyciela historii, jednak on zachowuje się bardzo dziwnie i unika udzielenia odpowiedzi. Kilka dni później zostaje zamordowany...
Szczerze mówiąc, kiedy zaczynałam lekturę tej powieści, nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać. Miałam pewne obawy, że Niemiecki bękart okaże się zdecydowanie słabszy od poprzednich części, a to bardzo by mnie zasmuciło. No i niestety rzeczywiście, ten początek był dla mnie dość ciężki do przebrnięcia, ale im dalej w las, tym coraz lepiej było. Koniec końców wyszło dobrze, co nie?
Postać Eriki jak zawsze bardzo przypadła mi do gustu. Nie mam pojęcia, co takiego ma w sobie ta bohaterka, że wszystkie sceny, w których występuje, czyta mi się o wiele przyjemniej i zawsze bardzo mnie wciągają. Winę za to zganiam na autorkę i jej zdolność kreacji postaci. To samo mogę napisać w przypadku Patricka, choć akurat on w tej książce zaczął mnie irytować. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe i w kolejnych tomach będę mogła znowu cieszyć się jego obecnością.
Autorka tym razem wplotła tutaj wątek II WŚ, który nie ukrywajmy, nie jest zbyt radosny, a wręcz powiedziałabym, że ciężki. Tego też się trochę obawiałam - z dobrej powieści kryminalnej mógł wyjść po prostu historyczny dramat. Na szczęście Camilla Läckberg zachowała tutaj tę równowagę i nie przedobrzyła w żadną ze stron. Powracając jednak to tego wątku: był on okrutnie przygnębiający, ale i bardzo ciekawy (zwłaszcza dla mnie, ponieważ mnie ogólnie ciekawi ten okres w dziejach świata, nawet jeśli przedstawiany jest w wersji bardziej fikcyjnej). Pod tym względem jestem w stanie napisać, że Niemiecki bękart jest jedną z lepszych części całej serii.
Oceniając tę książkę jednak typowo pod kątem kryminału lub też powieści obyczajowej z rozbudowanym wątkiem kryminału, nie mam zbyt dobrych wieści. Owszem, przedstawiona tutaj sprawa była ciekawa i rzeczywiście w pewnym momencie wciągnęłam się do tego stopnia, że wręcz pragnęłam poznać jej rozwiązanie. Jednakże porównując tę część do poprzednich, a przykładowo do Kaznodziei – Niemiecki bękart podobał mi się mniej. No ale nie oznacza to, że będę Wam odradzać tę historię. Uważam, że jeżeli lubicie twórczość pani Läckberg, to musicie sięgnąć po ten tom - chociażby po to, by wyrobić sobie własne zdanie, bo być może Wam spodoba się on o wiele bardziej, niż mnie.
Z ciekawością będę sięgać po następne tomy cyklu, gdyż pewien plot twist związany z życiem Eriki i Patricka bardzo mnie zaciekawił i nie mogę doczekać się poznania większej ilości informacji na jego temat. Dlatego już niedługo pojawią się recenzje kolejnych tomów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz