Ahoy! Dziś chciałabym opowiedzieć Wam kilka słów na temat trzech różnych seriali, jakie obejrzałam w ostatnich miesiącach. Będzie coś dla tych bardziej poważnych i zainteresowanych historią oraz coś dla miłośników sitcomów.
The Crown, twórca: Peter Morgan, 2016-, sez. 1-3
O tym serialu było głośno już jakiś czas temu, gdy na światło dzienne został wystawiony sezon czwarty, skupiający się na wejściu Diany do rodziny królewskiej. Ja postanowiłam sprawdzić, czy mnie będzie odpowiadać tak opowiedziana historia Windsorów już w zeszłym roku i tak oto na dzień 18 kwietnia mam obejrzane całe trzy sezony plus kilka odcinków sezonu czwartego. Może zabrzmi to dziwnie, ale świetnie sprawdzał mi się on przy pisaniu notatek. Tak, jestem z tej grupy ludzi, którzy jednocześnie oglądają i robią coś zupełnie innego - don't judge me.
Jestem pod wrażeniem tego, jak dobrze jest zrobiony ten serial. Nie dość, że w dość przystępny sposób ukazuje historię nie tylko rodziny królewskiej, ale i wydarzenia z całego świata, to jeszcze oddaje klimat dawnych lat. Absolutnie nie dziwię się również, że serial otrzymał tyle nagród - całkowicie na to zasługuje! Aktorzy, dopasowani do poszczególnych ról również są świetni - ich charakteryzacje, zachowanie i sposób odwzorowania danych osób kupił mnie całkowicie. Jestem oczarowana wszystkimi sezonami i uważam, że jest to jeden z lepszych (jak nie tych najlepszych) seriali, jakie miałam okazję obejrzeć. Dla miłośników historii oraz poważniejszych programów - The Crown zdecydowanie się poleca.
(źródło: filmweb.pl)
Bob kocha Abisholę, reż. Beth McCarthy-Miller, 2019-2020, sez.1
Tutaj mamy przykład typowego sitcomu, który jednak jest bardziej poważny i porusza znacznie ważniejsze tematy, niż inne tego typu seriale. Kiedy obejrzałam pierwsze odcinki, z miejsca poczułam sympatię w stosunku do Boba - głównego bohatera serialu. W ogóle na uwagę zasługuje fakt ukazanie rozwijającej się relacji między ludźmi o innych kolorach skóry i o różnym wyglądzie (przełamywanie pewnych amerykańskich schematów oraz przeciwstawianie się rasizmowi oraz fatshamingowi). Uważam to za największą zaletę tego serialu.
Niektóre wątki były lepiej przedstawione, inne gorzej, lecz i tak pozostają małą fanką Boba oraz Abisholi. Jeśli lubicie seriale poruszające istotne tematy pod płaszczykiem heheszków i wesołości i sarkazmu, to powinniście poznać tę dwójkę i ich historię. Ja z kolei czekam na możliwość obejrzenia drugiego sezonu.
(źródło: filmweb.pl)
Teoria Wielkiego Podrywu, reż. Mark Cendrowski (i inni), 2007-2019, sez. 1-3
No o tym serialu to ja chyba nie muszę za dużo pisać. Chyba większość zagorzałych miłośników seriali komediowych kojarzy postacie upierdliwego Sheldona, Leonarda czy ślicznej Penny. Ja przez długi czas nie wiedziałam, co wszyscy widzą w tym serialu. Ot, pseudo naukowy sitcom, który nie jest ani wciągający, ani zbytnio wartościowy. No cóż... W pewnym momencie sama przepadłam. Tak obejrzałam sezon pierwszy, drugi, trzeci, a później niektóre odcinki na wyrywki. Jestem teraz na etapie, gdy uważam, że Teoria Wielkiego Podrywu jest naprawdę super.
Wciąż z chęcią sięgam po kolejne odcinki i choć lecą one zazwyczaj tylko w tle, to i tak je lubię. Oczywiście, moją ulubioną parą w serialu jest Sheldon i Amy, są tak różni od siebie, a jednocześnie tak podobni, że aż miło się na nich patrzy. Jeżeli jeszcze nie znacie tego serialu, to koniecznie musicie to nadrobić. No. To ja wracam do oglądania.
(źródło: filmweb.pl)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz