Tytuł oryginału: The fourth monkey
Cykl: #4MK (tom 1)
Tłumaczenie: Agnieszka Patrycja Wyszogrodzka-Gaik
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 4.04.2018
Liczba stron: 432
Thriller
Czwarta małpa prześladowała mnie już od ponad roku. Wciąż widziałam okładkę tej książki, czy to na Instagramie, czy w księgarni. Kiedy na mojej półce zagościł najpierw tom trzeci, a później drugi - uznałam, że dłużej tak być nie może. Postanowiłam w końcu sięgnąć po ten tytuł i sprawdzić na własnej skórze, czy jest on rzeczywiście tak dobry. Jak myślicie, czy pierwszy tom trylogii #4MK przypadł mi do gustu?
Chicago drży o swoje bezpieczeństwo. Po mieście krąży tajemniczy i nieuchwytny morderca, nazwany przez policjantów Zabójcą Czwartej Małpy. Policja od lat próbuje go namierzyć i złapać, by mieszkańcy mogli wreszcie odetchnąć. Do przełomu dochodzi, gdy pod kołami autobusu ginie jeden z przechodniów. Okazuje się, że być może jest to właśnie poszukiwany morderca, gdyż przy nim policjanci znajdują pudełko z fragmentem ciała nowej ofiary. Detektyw Sam Porter odnajduje przy nim również pamiętnik i postanawia go przeczytać, a tym samym wejść do umysłu tego niebezpiecznego człowieka. Musi to jednak zrobić, zanim będzie za późno, a kolejna ofiara stanie się rzeczywistością...
Już sam początek sprawił, że zostałam wciągnięta w historię Sama Portera oraz tego osławionego Zabójcy Czwartej Małpy. Od pierwszej strony zaczęłam odczuwać rosnące napięcie i taki niepokój przez to, co może się wydarzyć na kartach tej powieści. Przecież nie miałam pewności czy zwroty akcji będą dość spokojne, czy też będą mnie wyrywać z kapci. No cóż, jedno jest pewne – J.D. Barker mocno mnie zszokował.
Główny bohater tej historii, czyli detektyw Sam Porter zyskał moją sympatię. Zaimponował mi również swoją determinacją oraz taką ambicją odnalezienia Zabójcy. Autor zadbał również o to, bym jako czytelniczka, poczuła w stosunku do tej postaci i współczucie - doświadczenia Sama Portera chwyciły mnie za serce i przyznam szczerze, że w pewnym momencie zaczęłam się wręcz o niego martwić. Bo co, jeśli jego determinacja i chęć pracy płynęła nie tylko z potrzeby rozwiązania zagadki, ale i z potrzeby ucieczki od dręczących myśli?
O samym Zabójcy Czwartej Małpy z pewnością będę pisać więcej przy okazji recenzji następnych tomów, jednakże już teraz wspomnę, iż gdyby nie popaprana przeszłość tej postaci – z pewnością do tych wszystkich czynów by po prostu nie doszło. Oczywiście, nie będę się nad nim za bardzo litować, ponieważ miał on jednak swój rozum i mógł dawno zaniechać swoich “praktyk”.
J.D. Barker ma bardzo dobre pióro i to dzięki temu lektura tej książki sprawiła mi taką przyjemność (choć w kontekście opisywanych wydarzeń, nie brzmi to zbyt wesoło...) oraz z powodzeniem mogłam odciąć swoje myśli i zmartwienia, choć na kilka godzin. Czwarta małpa wciągnęła mnie od początku do końca i sprawiła, że na koniec zbierałam szczękę z podłogi. No cóż, jedno jest pewne: Piąta ofiara będzie czytana jeszcze w tym tygodniu.
Jeżeli lubicie kryminały i thrillery, w których nie brak krwawych i dość makabrycznych opisów oraz podłoża psychologicznego – to właśnie ta powieść może Wam przypaść do gustu. Dla ludzi o słabszych nerwach jednak odradzałabym na razie ten tytuł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz