Tytuł oryginału: Heart Stopper
Cykl: Buntownicy z Rushmore (tom 1)
Tłumaczenie: Sylwia Chojnacka
Wydawnictwo: Kobiece/Niegrzeczne Książki
Data wydania: 25.08.2021
Liczba stron: 392
Romans
Powieść Michelle Hercules przyciągnęła mój wzrok po raz pierwszy w momencie, gdy pojawiła się w zapowiedziach wydawnictwa. Już wtedy poczułam nieodpartą chęć na poznanie tej historii. Miałam jednak obawy dotyczące tego, czy nie okaże się, iż powieść ta jest kolejnym schematycznym romanso-erotykiem, który niczym nie zaskakuje i co gorsza: nie odpręża. Czy tak było? No cóż, więcej dowiecie się z poniższej recenzji.
Troy zdecydowanie jest jednym z najseksowniejszych i najprzystojniejszych rozgrywających drużyny Buntownicy z Rushmore. Większość dziewczyn marzy, by spędzić z nim choć trochę czasu. Oczywiście, w przeciwieństwie do Charlie, która chcąc przeprowadzić wywiad z Troyem, umawia się z nim na spotkanie, które nie wychodzi zbyt dobrze. On nazywa ją kujonką, ona wytyka mu słabe wyniki meczowe. Kończy się to opublikowaniem dość ostrego artykułu na temat sportowca, przez co oboje zaczynają pałać do siebie nienawiścią. Los bywa okrutnie przewrotny i już wkrótce okazuje się, iż ta dwójka będzie musiała zostać współlokatorami. Po czasie oboje zauważają, że wspólne spędzanie czasu stało się przyjemnością, nie przymusem. Czy jest szansa na coś więcej?
Zacznę od plusów tego tytułu. Przede wszystkim główni bohaterowie – to oni są tutaj najważniejsi i to oni nadają całej akcji odpowiedniego charakteru oraz dynamizmu. Skoro wspomniałam o charakterach, to zdecydowanie bardziej do gustu przypadła mi postać Charlie. Z pozoru wydaje się ona typową grzeczną, dobrze uczącą się dziewczyną, której nic więcej nie interesuje. Okazuje się jednak, że dziewczyna jest niezwykle inteligentna, zabawna, a jej hobby są LARP-y, czyli cospleyowanie ulubionych postaci z filmów, seriali, gier czy książek. To właśnie ten wątek sprawił, że Charlie polubiłam jeszcze mocniej, a sama historia nabrała dla mnie wielu barw.
Troy nie jest złym bohaterem, a bałam się tego. W końcu większość autorek opisuje sportowców jako zadufanych w sobie i władczych samców alfa, którzy chcąc sypiać z kolejnymi dziewczynami i nic więcej ich nie obchodzi. Na szczęście, Michelle Hercules poszła w ciut inną stronę, a postać Troya zyskała odrobinę słodyczy, wrażliwości i wzbudziła we mnie po prostu dużą dawkę sympatii.
Sama opisywana akcja może niektórym czytelnikom wydać się banalna, a momentami i typowa. To też i moje odczucia względem tej powieści - choć autorka szła w inną stronę, to nie udało jej się całkowicie ominąć schematów, które można spotkać w wielu romansach. Motyw hate to love okazał się całkiem przyjemny, wciągający i dobrze napisany. Momentami miałam takie uczucie zażenowania, lecz były to tylko i wyłącznie moje własne odczucia względem opisywanej akcji – no i nie było tego dużo.
Autorka ma dobry styl pisania, co też jest plusem tej książki. To również dzięki temu powieść czytało się lekko, przyjemnie i całkiem szybko, a wiem, że dla niektórych też jest to ważne. Pozwólcie jednak, że w tym momencie przejdę do minusów książki. Jak pisałam wyżej - schematyczność. No nie udało się tego uniknąć, a wydaje mi się, że gdyby autorka zamieszała ciut bardziej, znany schemat zgubiłby się gdzieś po drodze. Dość żenujące, cringe’owe wręcz momenty też zaliczam do słabszych stron książki - mam jednak nadzieję, że to były tylko moje osobiste wrażenia i że inni czytelnicy nie mieli takich odczuć.
Podsumowując: Heart stopper to książka dobra, lekka i przyjemna, którą można spokojnie pochłonąć w jeden dzień. Idealnie sprawdzi się na jesienny wieczór jako odpoczynek dla głowy po całym dniu pracy. Z chęcią sięgnę po kolejny tom i jestem ciekawa, co autorka wymyśli następnym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz