Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 9.02.2022
Liczba stron: 255
Literatura obyczajowa
Twórczość Jagny Kaczanowskiej znałam do tej pory tylko i wyłącznie z powieści, które napisała wspólnie z inną polską autorką. Tamte pozycje bardzo mi się podobały, jednak chciałam zobaczyć, jak autorka wypada w solowej książce. Kiedy więc otrzymałam propozycję przeczytania powieści, która zachwyciła mnie swoją okładką, tytułem i opisem już w pierwszej chwili – nawet nie zwlekałam. Czy Pies, który nas odnalazł to pozycja idealna? Czy mogę ją polecić? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie poniżej.
Anka powoli zaczyna mieć dość. Jej małżeństwo wisi na ostatnim włosku, córka Pola przechodzi młodzieńczy bunt, który w żaden sposób nie pomaga, a młodszy syn jest dzieckiem w spektrum autyzmu i pożera lwią część dnia kobiety. Kiedy więc pewnego dnia w ich życie wdziera się Fred – pies po przejściach, którego nikt nie szuka i nikt nie chce, Anka z początku chce oddać zwierzę do schroniska. Impuls każe jej jednak zatrzymać psa i w taki oto sposób ich ledwo trzymająca się rodzina zostaje zasilona nowym domownikiem. Czy teraz wszystko już zacznie się układać? Czy cała rodzina nauczy się cierpliwości i sztuki wzajemnego słuchania?
Powiem Wam szczerze, że ja od samego początku wiedziałam, że ta historia mnie trochę złamie. Gdzieś tam moja podświadomość to wiedziała, a ja wkroczyłam w tę powieść z całą swoją pewnością siebie. Pierwsze strony może mnie nie zachwyciły, a wręcz wywoływały moją złość (głównie z powodu zachowania głównych bohaterów), jednak im dalej posuwałam się w lekturze, tym coraz więcej widziałam, czułam i rozumiałam.
Anka to główna bohaterka powieści i z nią mam pewien problem. Z jednej strony jest to postać bardzo dobrze wykreowana, dająca się lubić, choć z początku błądząca po omacku w swoim życiu. Z drugiej jednak nie potrafiłam przejść obojętnie obok tego, jak postępowała ta bohaterka - ignorowała wręcz swoją starszą córkę i tak bardzo skupiła się na młodszym synku, że dosłownie przestała żyć swoim życiem. Choć rozumiem to postępowanie, to jednak bolało mnie to, jak bardzo Anka jest nieszczęśliwa i nie potrafi odnaleźć balansu w tym wszystkim.
Pola, czyli właśnie starsza córka Ani, w dużej mierze wzbudzała we mnie irytację. Choć to inteligentna dziewczyna, to jedna jej postępowanie mówiło jasno, że Pola nie potrafi zaakceptować faktu posiadania brata i dzielenia się z nim wspólną mamą. Wiem, że moja reakcja nie jest zbyt dobra, no bo umówmy się: Pola to jeszcze dziecko, które absolutnie ma prawo czuć się tak, jak się czuje i ma prawo do złości na swojego rodzica. Nic jednak nie jestem też w stanie poradzić na swoje własne uczucia.
Jagna Kaczanowska ma świetne pióro i stworzyła historię, która najpierw nie daje żadnych nadziei na polepszenie sytuacji, ale z czasem tę nadzieję pobudza i buduje na nowo. Napisałam wyżej, że główną bohaterką powieści jest Anka, jednak chyba powinnam napisać, że był nim Fred. Pies ten pojawił się prawie znikąd, a wprowadził tyle zmian w rodzinie Poli i Ani, że dosłownie głowa mała. Nie będę też ukrywać - ogromnie polubiłam tego psiaka i jego wątek okazał się niezwykle ważny dla całej powieści.
Autorka poruszyła również temat spektrum autyzmu, który mam wrażenie, że powoli przestaje być u nas tematem tabu. W rewelacyjny sposób pokazała i wytłumaczyła, że ludzie właśnie w tym spektrum są... po prostu ludźmi. Mają swoje zainteresowania, swoje uczucia i choć nie do końca potrafimy je zrozumieć, to skreślanie tych ludzi jest po prostu nieodpowiednie.
Pies, który nas odnalazł to tytuł, który zapadnie mi w pamięci na długo. Opisana przez autorkę historia poruszyła mnie do żywego, wciągnęła i wywołała morze łez. Pokochałam tę powieść i tych bohaterów i jestem pewna, że będę do nich wracać w przyszłości. W pewien sposób książka ta pomogła mi zrozumieć, że ja sama jeszcze nie pogodziłam się do końca z pewnymi zmianami, ale jestem na dobrej drodze ku temu.
Jeżeli nieobce Wam powieści obyczajowe, a i wątkiem zwierzęcym nie pogardzicie – Pies, który nas odnalazł może okazać się pozycją idealną dla Was. Nawet jeśli nie jesteście do końca przekonani, ja i tak Was zachęcam do poznania tej historii. Kto wie, może Was w sobie rozkocha tak jak mnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz