czwartek, 17 lutego 2022

(944) Wisielcza góra, Paulina Hendel

 


Wydawnictwo: We need YA
Data wydania: 13.10.2021
Liczba stron: 456
Literatura młodzieżowa

Twórczość Pauliny Hendel do tej pory znałam tylko z serii Zapomniana księga, która swoją drogą bardzo trafiła w mój gust czytelniczy. Nic więc dziwnego, że kiedy na zapisach ujrzałam możliwość zamówienia najnowszej powieści autorki – nie zawahałam się nawet przez chwilę. W taki oto sposób książka ta trafiła w moje dłonie, a ja dzisiaj mogę opowiedzieć kilka słów na jej temat. Czy historia Anki, Antka i Nastki przypadła mi do gustu równie mocno, co Zapomniana księga? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tej recenzji.

Do Grobowic przyjeżdża trójka rodzeństwa. Choć żadne z nich nie jest zadowolone z takiego obrotu spraw, to jednak wiedzą, że muszą wytrzymać to dla taty, który wyjechał za granicę. Rodzeństwo wprowadza się do ciotek i kiedy wydaje się, że czas tam spędzony będzie po prostu męczący i nudny... Na światło dzienne zaczynają wychodzić zaskakujące rzeczy. Kto by pomyślał, że mieszkańcy miasteczka aż tak znienawidzą rodzeństwo Sokołów, choć przecież nie są oni obcymi. Na ulice zaczynają wypełzać dziwne stwory, walka o fotel burmistrza zaostrza się z każdą chwilą. Czy całej trójce uda się odkryć prawdę o tym miejscu oraz odnaleźć prawdziwy powód, dla którego w mieście zaczęły dziać się wszystkie te rzeczy?

Zacznę od tego, że sama książka absolutnie nie jest zła i z pewnością zasługuje na uwagę. Jednakże nie jestem w stanie zapomnieć o tym, jak irytujący byli główni bohaterowie i jak mnie mało coś nie trafiło podczas lektury. Choć bardzo chciałam, to nie mogłam po prostu znieść ich zachowania – w szczególności Anki. No ale może zacznijmy od początku.

Anka, bo to od niej zacznę rozważania, okazała się niezwykle denerwującą, pewną siebie na pokaz oraz upartą bohaterką. Tak, jak zazwyczaj te dwie ostatnie cechy bardzo lubię w kontekście głównych bohaterek, tak tutaj nie byłam w stanie tego znieść, tak po prostu. Coś było w tym takiego, że kiedy postać ta otwierała usta, ja miałam nadzieję na to, że szybko je zamknie i po prostu się nie odezwie. Wiem, że brzmi to dość okrutnie, ale moim zadaniem jest napisanie szczerze – i tak właśnie robię.

Antek był już odrobinę mniej denerwujący, jednak wciąż... Denerwowało mnie to, że nie potrafi powiedzieć swojej siostrze “dość”, kiedy ta po raz kolejny na niego naskakiwała. Owszem, ta dwójka kłóciła się niemal przez całą książkę, ale nie było to jawne postawienie się siostrze, a zwyczajne słowne przepychanki, które nic nie dawały. Nastka, czyli najmłodsza z trójki rodzeństwa, teoretycznie miała być tą najsłodszą i taką rezolutną dziewczynką. Jak wyszło w rzeczywistości? No cóż, nie do końca tak, jak założyła to sobie autorka. Nastka okazała się uparta, a co więcej - tak bardzo chciała zrobić na złość wszystkim dookoła, że przestała słuchać starszych. Nie wspomnę, ile razy miałam ochotę rzucić tą książką po prostu w kąt - a to wszystko wina głównych bohaterów.

Fabuła powieści zasługuje na osobny akapit, ponieważ została ona zarysowana w sposób bardzo dobry i ciekawy. Nie ukrywam, że to właśnie ten aspekt całej powieści przypadł mi do gustu najbardziej i tak, jak pokochałam pióro autorki, tak przy tym konkretnie aspekcie powieści moja miłość urosła. Akcja była dynamiczna, zaskakująca i zdecydowanie wciągająca. Zakończenie - zaskakujące i niepozwalające odłożyć mi książkę, chociażby na chwilę. Paulina Hendel pisze bardzo dobrze i lekko, więc mimo wszystko powieść tę czytało mi się przyjemnie. No i wracając do tych nieszczęsnych bohaterów - tak irytujących też trzeba umieć wykreować, a autorce wyszło to bardzo dobrze.

Wisielcza góra dostarczyła mi rozrywki i pozwoliła zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Cieszę się, że miałam szansę poznać tę historię i zdecydowanie chcę nadrobić pozostałe powieści autorki. Jeżeli lubicie mitologię słowiańską, fantastykę młodzieżową czy po prostu dynamiczną akcję w książkach, to z ręką na sercu mogę polecić Wam ten tytuł. Warto jednak uważać na to rodzeństwo - ono może zaleźć Wam za skórę tak jak i mnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz