Tytuł oryginału: The Sanatorium
Cykl: Elin Warner (tom 1)
Tłumaczenie: Magda Witkowska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 3.02.2022
Liczba stron: 528
Thriller, kryminał
Tytuł Sanatorium przyciągnął moją uwagę już w momencie, gdy ogłoszono jego premierę. Później na jakiś czas całkowicie o nim zapomniałam, pochłaniając inne nowości. Na szczęście jednak zawsze mogę liczyć na innych blogerów, bo to dzięki nim przypomniałam sobie, że chciałam poznać powieść Sary Pearse. Czy przypadła mi ona do gustu? Czy okazała się tak dobra, jak pisali niektórzy? O tym w tej opinii.
Elin jest policjantką, jednak z pewnych powodów postanawia udać się na dłuższy odpoczynek do ekskluzywnego hotelu w samym sercu górskiego zbocza. Chcąc otworzyć zupełnie inny rozdział, nie przypuszcza nawet, ile sekretów skrywa śnieżny las... Pewnego dnia jeden z pracowników hotelu wpada na makabryczne znalezisko, które jest jasnym dowodem na to, że w budynku grasuje morderca. W tym samym czasie hotel zostaje odcięty od świata zewnętrznego przez kolejne śnieżyce i lawiny. Elin postanawia wkroczyć do akcji i rozpocząć śledztwo, które może doprowadzić ją do niosącego śmierć człowieka. Jednak czy taka rozgrywka nie będzie kosztować jej zbyt wiele?
Zacznę od mocnych stron tego tytułu, a musicie wiedzieć, że ma ich całkiem sporo. Główna bohaterka, Elin, ma bardzo ciekawy rys psychologiczny, co szczerze mówiąc, nie zdarza się często w tego typu książkach. Już od pierwszej chwili postać ta wydała mi się na swój sposób sympatyczna i dająca się lubić, choć przecież jej przeżycia nie do końca były wesołe i budzące optymizm. Równie ciekawy i angażujący okazał się wątek dotyczący właśnie jej doświadczeń życiowych - zostały one przedstawione umiejętnie i z odpowiednim wyczuciem, mimo tego, że autorka przedstawiała przecież postać całkowicie fikcyjną.
Na uwagę zasługuje warstwa kryminalna. Od pierwszej chwili, gdy Sarah Pearse dała do zrozumienia, że będzie się tutaj działo, odczuwałam ogromne zainteresowanie i potrzebę poznania tego wątku w całości. Całość wypadła naprawdę wciągająco, aczkolwiek po skończeniu powieści odczuwałam pewnego rodzaju niedosyt - czegoś mi tutaj zabrakło, takiego impulsu, który sprawiłby, że mogłabym tej książce wystawić bardzo wysoką ocenę i to bez mrugnięcia okiem.
Styl pisania autorki jest dobry i lekki, dzięki czemu książkę ostatecznie czytało mi się przyjemnie i szybko, choć powieść liczy sobie ponad pięćset stron. Napisałam, że styl był tylko dobry, ponieważ nie zaskoczył mnie on niczym szczególnym i mogłabym pokusić się o stwierdzenie, iż Sarah Pearse pisze tak, jak większość autorów thrillerów i kryminałów - po prostu dobrze.
Sanatorium to nie jest powieść bez wad, więc i o nich muszę tutaj wspomnieć. Przede wszystkim schematyczność jest moim największym zarzutem w stronę tego tytułu. Chodzi mi tutaj w szczególności główną bohaterkę, która okazała się kolejną policjantką z życiowym bagażem doświadczeń oraz dziwnym syndromem superbohaterki, a to znane jest mi już z wielu innych powieści z tego gatunku. Elin może i była sympatyczna i ciekawa, jednak ten aspekt sprawił, że musiałam o nim tutaj wspomnieć.
Książka jest też dość długa. Być może w innej sytuacji w ogóle by mi to nie przeszkadzało, bo czasem wręcz potrzebuję przeczytać jakąś cegiełkę, lecz podczas lektury Sanatorium odniosłam wrażenie, że opowieść jest momentami przegadana i spokojnie można było wyrzucić kilka zbędnych moim zdaniem scen. Rozumiem jednak, że autorka zdecydowała się na tak szeroki zarys całej historii, by jak najlepiej ją pokazać - to się oczywiście chwali.
Ostatecznie książkę tę mogę ocenić na ocenę dobrą. Dobrze się przy niej bawiłam, mogłam skupić swoje myśli na jednej konkretnej czynności i historii, a i z zainteresowaniem śledziłam kolejne zwroty akcji oraz poczynania Elin. Jako debiut – Sanatorium jest naprawdę dobrą książką i myślę, że w przyszłości z ciekawością sięgną po kolejną powieść autorki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz