Tytuł oryginału: Neverseen
Cykl: Zaginione Miasta (tom 4)
Tłumaczenie: Monika Nowak
Data wydania: 13.10.2021
Liczba stron: 559
Fantastyka młodzieżowa
Trzeci tom serii Zaginione Miasta przeczytałam w zeszłym roku, jeszcze w wakacje. Tom czwarty poznałam dopiero niedawno – po dość długim więc czasie. Jednak nie zmniejszyło to mojej ekscytacji i oczekiwania na to, co autorka zaserwowała swoim czytelnikom tym razem. Co więcej, po poprzedniej książce miałam dość spore oczekiwania – czy zostały one spełnione? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w tej opinii.
Sophie zostaje zmuszona do ucieczki, jednak może liczyć na wsparcie i obecność swoich przyjaciół. Cała grupa pragnie dołączyć do Czarnego Łabędzia, ale mimo tego pragnienia wciąż nie opuszczają ich wszelkie wątpliwości z tym związane. Mają jednak świadomość tego, że współpraca z tą organizacją jest jedyną szansą na poznanie odpowiedzi na nurtujące pytania. Wkrótce na jaw wychodzą informacje, które przechodzą ich najśmielsze oczekiwania. Pozostaje jeszcze kwestia wrogów, którzy wciąż mogą być niebezpieczni i być może obmyślają już plan, który może kosztować wszystkich wiele. Czy Sophie i jej przyjaciele dadzą radę wygrać tę walkę? Czy odnalezione odpowiedzi zdołają ocalić znany im dotychczas świat?
Przy okazji opinii poprzednich tomów dość mocno krytykowałam główną bohaterkę. No i cóż, nie da się ukryć, że Sophie po raz kolejny mnie nie zachwyciła, jednak zaczęłam zauważać w niej pewną zmianę. Być może to tylko moje subiektywne spojrzenie, jednak zwróciłam tutaj uwagę na to, że postać ta zaczęła dojrzewać, a co za tym idzie - podejmować coraz poważniejsze i doroślejsze decyzje. Muszę przyznać, że fakt ten nie tylko mnie zaskoczył, ale i wzbudził we mnie pozytywne odczucia. Czy już można powiedzieć, że Sophie zmierza w stronę stania się moją ulubienicą? No, może niekoniecznie, ale jest coraz lepiej.
Ogromnie cieszę się, że Shannon Messenger postanowiła w tym tomie jeszcze bardziej przybliżyć nam pozostałych bohaterów, którzy raczej odgrywają rolę tych drugoplanowych. Dzięki temu mogłam bliżej poznać Keefe’a, Fitza, Bianę oraz Dexa. Choć w moim odczuciu wciąż daleko mi do takiego stuprocentowego stwierdzenia, czy lubię się z tymi bohaterami, czy niekoniecznie – to jestem tego coraz bliższa i z tego niesamowicie się cieszę.
W tym tomie autorka postawiła na większą liczbę akcji oraz znaczne jej przyspieszenie. W tomie trzecim moim największym zarzutem był fakt, że przez część książki po prostu się nudziłam. Jak było tutaj? No cóż, choć działo się zdecydowanie więcej, a zwroty akcji bywały naprawdę zaskakujące, to nie udało mi się uniknąć całkowicie nudniejszych fragmentów - warto jednak podkreślić, że było ich zdecydowanie mniej. Lektura Niewidzianych dostarczyła mi ogromnej przyjemności i rozrywki, a na to głównie liczyłam. Dzięki tej książce mogłam choć na chwilę dać swoim myślom odpocząć i skupić się na czymś konkretnym.
Pióro autorki jest bardzo dobre, ale o tym pisałam już kilka razy. Widać też znaczny progres w kreacji bohaterów - czym pisałam wyżej oraz postęp w tworzeniu ciekawej i absolutnie angażującej akcji. Daje mi to bardzo duże nadzieje na to, że tom piąty okaże się jeszcze lepszy i tam to dopiero się zacznie...
Jeśli szukacie dobrej i dość lekkiej fantastyki młodzieżowej na nadchodzące dni, to zdecydowanie mogę polecić Wam dotychczasowe tomy, które warto poznać i poświęcić im uwagę. Ja z kolei z niecierpliwością czekam na premierę tomu piątego i liczę na świetną lekturę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz