Wydawnictwo: Szelest
Data wydania: 9.03.2022
Liczba stron: 387
Literatura obyczajowa
Po poprzedniej książce wydawnictwa Szelest poczułam ogromną fascynację oraz potrzebę poznawania ich kolejnych premier książkowych. Tym razem w moich dłoniach wylądowały Słoiczki Mai Jaszewskiej. Opis zdecydowanie zachęcił mnie do sięgnięcia po ten tytuł, a moja ciekawość tylko rosła. Czy ostatecznie mogę ocenić tę powieść na ocenę bardzo dobrą? Czy uważam ją za coś godnego polecenia? O tym w tej opinii.
Słoikami potocznie nazywa się osoby przyjeżdżające do wielkiego miasta z mniejszych miejscowości - zazwyczaj wsi. Józia jest dziewczyną przywiązaną do rodziny i pochodzi z Podlasia. W jej pamięci wciąż tkwią szczęśliwe lata spędzone w rodzinnym domu, a w wielkim mieście dziewczyna czuje się odrobinę samotna. Julka uciekła z Krakowa przed przeszłością i apodyktycznym ojcem. Obie dziewczyny są pełne nadziei i obie znajdują pracę w redakcji czasopisma dla kobiet. Czy stolica przyjmie ich na dłużej z otwartymi ramionami? Czy obu uda się zapuścić korzenie w wielkim mieście?
Zacznę od głównych bohaterek powieści, które są od siebie dość różne, jednak znalazło się kilka cech wspólnych. Józia to pierwsza z tych główniejszych postaci i jak dla mnie – zdecydowanie mogła stać się właściwie jedyną główną bohaterką. Związałam się z nią od pierwszej strony - trochę za sprawą faktu, że jej rodzice mają dokładnie tak samo na imię, jak moi (ot, taki przyjemny zbieg okoliczności). Autorka bardzo ciekawie wykreowała tę bohaterkę. Józia jest przyjazna, sympatyczna, rodzinna, widać, że chciałaby dla innych jak najlepiej, przez co sama nierzadko obrywa. Z drugiej jednak strony nie jest to taka bohaterka, która z pokorą przyjmuje wszystko od losu – potrafi postawić na swoim.
Julka, czyli druga główna bohaterka, mogłaby spokojnie nią nie być. Mam gdzieś z tyłu głowy wrażenie, że autorka po części specjalnie przedstawiła tę postać właśnie w taki sposób, by czytelnik miał wrażenie, że zalicza się ona do tego grona drugoplanowych bohaterów. Z Julką niestety nie udało mi się osiągnąć takiej nici sympatii, przez co jej przeżycia nie zrobiły na mnie jakiegoś większego wrażenia. Szkoda, bo wolałabym móc polubić obie dziewczyny tak samo.
Maja Jaszewska skupia się tutaj na problemie tytułowych słoiczków - młodzi przyjeżdżają z mniejszych do wielkich miast, starają się odnaleźć swój sens życia, szukają pracy, a kiedy już teoretycznie stają na nogach – z każdej strony czeka na nich jakieś nowe zagrożenie i nieprzyjemne sytuacje. Z drugiej strony książka pokazuje, na jak ciekawych ludzi można natrafić w swoim życiu, pod warunkiem, że się zaryzykuje i zdobędzie na odwagę. Przyjazd do takiej Warszawy to nie łatwa rzecz, ale przy odrobinie chęci - może stać się ona drugim domem dla wielu młodych (i nie tylko!).
Autorka ma lekkie pióro, dzięki czemu przez tę powieść się płynie. Kolejne strony uciekają spod rąk, a historia, choć dość prosta i niezawierająca zbyt wielu zaskakujących zwrotów akcji, to przyciąga uwagę i skupia myśli czytelnika. Słoiczki to kolejna premiera wydawnictwa Szelest, po którą sięgnęłam i która rozbudziła moje zainteresowanie. Cieszę się, że miałam szansę ją poznać.
Jeżeli lubicie literaturę obyczajową, w której nie brak po prostu prawdziwego życia - ten tytuł może Wam przypaść do gustu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz