Wydawnictwo: Szara Godzina
Data wydania: 30.08.2022
Liczba stron: 400
Literatura obyczajowa, historyczna
W moim przypadku praktycznie zawsze jest tak, że gdy sięgam po jakąkolwiek powieść z wątkiem wojny (czy to literatura faktu, czy literatura piękna), to praktycznie zawsze okazuje się, że znajduję kolejną perełkę wśród książek. Tematyka ta wzbudza moją ciekawość i po prostu do siebie przyciąga, choć nie jest to mój ulubiony temat – no bo jak wojna miałaby mnie zachwycać? W każdym razie ostatnio otrzymałam możliwość zrecenzowania powieści Katarzyny Kieleckiej, czyli Znajdy. Czy pozycję tę mogę zaliczyć do grona tych poruszających i wartościowych? Odpowiedź na to pytanie w tej recenzji.
Jest ostatni dzień wakacji 1939 roku. Sześcioletni Lolek przeżywa ogromną radość z powodu narodzin braciszka. Wydawać by się mogło, że absolutnie nic nie jest w stanie zepsuć tej radosnej idylli. Niestety – pierwszego dnia września na miasto spadają bomby, a beztroskie dzieciństwo chłopca zostaje zamienione w brutalną walkę o przetrwanie. Kilkadziesiąt lat później Matylda mierzy się z małżeńskim kryzysem. Próbuje poradzić sobie z nową rzeczywistością, choć nie jest to łatwe. Nie pomagają nawet kolejne garnki budyniu. Los stawia na jej drodze staruszkę sprzedającą swoje rękodzieło w przejściu podziemnym. Jej historia zachwyca Matyldę, jednak już niedługo okaże się, że skrywa ona w sobie o wiele więcej. Czy wojnę da się zrozumieć, będąc jeszcze dzieckiem? Co łączy Matyldę z historią Lolka?
Powiem tak: zaczynając lekturę tej pozycji, nastawiałam się na coś, co może mnie poruszyć, jednak jednocześnie nie miałam zbyt dużych wymagań. Czy brzmi to w miarę logicznie? Mam taką nadzieję. W każdym razie, rozpoczynając swoją przygodę z powieścią Katarzyny Kieleckiej, nie spodziewałam się tego, co otrzymałam. Autorka zadbała o to, bym podczas lektury nie odczuwała spokoju – klimat samej II WŚ oraz dusznej atmosfery tamtego okresu w dziejach ludzkości wzbudzał we mnie morze niepokoju i przerażenia.
Główna bohaterka powieści, czyli Matylda, zdołała wzbudzić moją sympatię. Miewała swoje słabsze momenty, gdy czułam dużą irytację względem jej zachowania, jednak nie było to na tyle absorbujące, by wpływało na mój odbiór całej powieści. Polubiłam Matyldę za to, że po prostu była sobą - nie była postacią wyidealizowaną, zdarzały jej się chwile zwątpienia i popełniała błędy, jak każdy. Skoro już przy niej jestem, to tutaj na kilka słów zasługuje jej matka – absolutnie denerwująca bohaterka, która wywoływała we mnie głównie negatywne emocje. Nie rozumiem, jak można być taką osobą - pseudo nadopiekuńczą, ale jednocześnie niezauważającą tego, jak nasze dziecko cierpi.
Bardzo dobrze rozbudowany wątek II wojny światowej okazał się tym, który rzeczywiście najmocniej do mnie trafił i najbardziej poruszył. Lolek i jego rodzina przeszli istne piekło na ziemi, ale bardziej przeraża mnie fakt, że takich jak oni nie było tylko setki, a setki tysięcy. Domyślam się, że osoby, które bardziej siedzą w tematyce wojennej, mogą się tutaj przyczepić do różnych rzeczy, jednak ja jestem po prostu pod ogromnym wrażeniem umiejętności autorki. Nie dość, że książka jest bardzo dobrze napisana, to jeszcze tak umiejętnie prowadzi czytelnika przez losy naszych głównych bohaterów...
Znajda to tytuł, który zdecydowanie warto mieć na swojej liście książek do przeczytania. Jest to jeden z tych tytułów, które zapadają w pamięci i sama z chęcią będę wracać do tej historii w przyszłości. Jeśli tematyka wojenna nie jest Wam obca i z zainteresowaniem sięgacie po tego typu powieści, to zdecydowanie polecam Wam tę.
[Współpraca barterowa]
Znajda do kupienia na Bonito
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz