Tytuł oryginału: Mrs. March
Tłumaczenie: Tomasz Wyżyński
Wydawnictwo: Echa
Data wydania: 22.03.2023
Liczba stron: 328
Literatura piękna, obyczajowa
O powieści Virgini Feito czytałam już kilka opinii na Instagramie. Przyznaję, że posty te znacznie przyczyniły się do tego, że moja ochota na poznanie tej powieści wzrosła. Tak oto Pani March zagościła w moich skromnych, czytelniczych progach, a ja mogłam z niesłabnącym zainteresowaniem zabrać się za poznawanie jej historii. Czy jest to pozycja, która zapadła mi w pamięci i którą polecam? Odpowiedź na to w tej recenzji.
George March niedawno wydał najnowszą powieść, która cieszy się ogromnym uznaniem wśród czytelników. Jego żona, pani March odczuwa dumę ze swojego męża. Kobieta wiedzie spokojne i jednostajne życie, jednak tylko do czasu, gdy właścicielka jednej z cukierni sugeruje jej, że może być pierwowzorem bohaterki George’a - okropnej kobiety o imieniu Johanna. Uwaga, która miała być niewinnym spostrzeżeniem, sprawia, że pani March nabiera podejrzeć wobec poczynań jej męża. Szperając w jego gabinecie, natrafia na wycinek z gazety, mówiący o zaginięciu pewnej młodej kobiety. Czy mąż pani March może mieć coś wspólnego z całą tą sprawą? Czy rzeczywiście miała ona sama być inspiracją do stworzenia tak okropnej bohaterki powieści?
Trzeba przyznać, że już sama okładka powieści bardzo przyciąga wzrok. Jako okładkowa sroka, dzięki temu poczułam się jeszcze bardziej zachęcona do sięgnięcia po ten tytuł - choć wiem, że nie powinno się oceniać książki po okładce, wybaczcie. Pierwsze strony powieści wywołały we mnie stan oczekiwania i takiego napięcia. Jak się później okazało, pozostało tak już do samego końca.
Główna bohaterka bez wątpienia jest osobowością dość... specyficzną. Odniosłam wrażenie, że pani March z jednej strony pragnie poklasku, jaki może jej dać bycie małżonką poczytnego pisarza i chce być podziwiana przez innych, ale z drugiej wszelkie “brudy” z życia prywatnego chce upchnąć jak najbardziej na dnie szafy, tak by nikt się tym nie interesował. Nie przeszkadza jej to również w tym, by krytykować innych – jej nie można nic zarzucić, ale innym? Oczywiście, że jak najbardziej.
Virginia Feito ma bardzo dobry styl pisania, które sprawiło, że w mojej opinii książkę czyta się bardzo lekko i szybko. Poznawanie kolejnych stron tytułowej postaci było dla mnie ekscytującą przygodą i autorka zasługuje na uznanie za to, jak dobrze wykreowała tę bohaterkę. Pani March może wzbudzać litość, współczucie, ale też i najzwyklejszą irytację. To sprawia, że czytelnik otrzymuje całą gamę odczuć związanych z tą bohaterką (co jest bardzo ważne, umówmy się), a cała historia kręci się w zasadzie dookoła niej i jej przemyśleń/potrzeb, a sprawy związane z jej mężem czy jego tajemnicami schodzą na dalszy plan - wciąż pozostając jednak istotnymi dla całej powieści.
Czytanie tej powieści było dla mnie świetną przygodą i bardzo ciekawą formą relaksu. Poznawanie postaci pani March dostarczyło mi wielu przemyśleń, a w tym i to dotyczące tego, jak bardzo główna bohaterka pragnęła zdobywać uznanie innych, poprzez pokazywanie swojego idealnego życia - u boku sławnego męża i kochanego syna. Wystarczyłby jednak lekki podmuch wiatru, by iluzja tego wszystkiego legła w gruzach. Jak dla mnie jest to powieść nieoczywista i dość niejednoznaczna – jest to połączenie powieści obyczajowej z thrillerem, ale czy na pewno? Tego musicie dowiedzieć się już sami.
[Współpraca reklamowa]
Pani March do kupienia na Bonito
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz