Tytuł oryginału: A merry little meet cute
Tłumaczenie: Anna Standowicz-Chojnacka
Wydawnictwo: Relacja
Data wydania: 11.10.2023
Liczba stron: 431
Romans, erotyk
Pewnego dnia przeglądając empikowe nowości, natknęłam się na słodką cukierkową okładkę, która bardzo mnie do siebie przyciągnęła. Jak się szybko okazało, była to świąteczna propozycja od wydawnictwa Relacja. Czy powieść o świątecznym filmie mogła okazać się dobra? No cóż, odpowiedź na to poniżej.
Bee Hobbes znana jest w pewnym kręgu jako Bianca von Honey – pod tym pseudonimem odnosiła sukcesy w branży filmów zdecydowanie dla dorosłych. Teraz jednak otrzymała propozycję zagrania głównej roli kobiecej w typowo świątecznym filmie, co wiąże się ze zmianą wizerunku i odsunięciu swojego dotychczasowego hobby na bok. Wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że jej partnerem w filmie ma zostać najprzystojniejszy i najbardziej pożądany przez nią mężczyzna — sam Nolan Shaw, członek jednego z popularniejszych boysbandów. Nolan jednak doskonale zna postać Bianci von Honey, a sama Bee czuje przyspieszony puls na sam jego widok. Czy ta relacja może zakończyć się ognistym romansem, czy też tej dwójce uda się okiełznać swoje uczucia?
Przede wszystkim — moją uwagę przyciągnęła okładka. No przepraszam, ale jeśli gdzieś natykam się na książkę, której okładka jasno mówi, że mam spodziewać się słodkiej historii, a z kolei opis podpowiada, że to tylko taka przykrywka... No, wówczas jestem stracona. Wątek świątecznych filmów również mnie bardzo zaciekawił, więc był to kolejny powód, dla którego postanowiłam sięgnąć po ten tytuł. Mogło wyjść różnie, ale powiem już teraz, że zaskakująco dla mnie samej, książka okazała się... naprawdę dobra.
Główna bohaterka zaciekawiła mnie od samego początku i przyznam, że udało się jej wzbudzić we mnie niemałą sympatię. Bee jest kobietą, która nie wstydzi się tego, kim jest i w głębokim poważaniu ma zdanie innych na swój temat. Realizuje się w tym, co lubi najbardziej, a co najlepsze – wcale nie stanowi to dla niej przeszkody, by wyciągnąć rękę po kolejne ciekawe doświadczenia. Uważam, że bohaterka ta została bardzo dobrze wykreowana i faktycznie podczas lektury książki czułam, że Bee mogłaby być realną osobą.
Nolan z kolei... no cóż, z nim było odrobinę gorzej. Choć ostatecznie uważam go za ciekawą postać i rzeczywiście został on wykreowany równie dobrze, to nie zdołałam się z nim związać w sposób emocjonalny na podobnym poziomie, co z Bee. Był on ciekawym akcentem powieści (jeśli mogę tak to określić) i przyjemnie czytało mi się o nim samym i jego sposobie postrzegania całego show-biznesu, ale nie powiedziałabym, że jest to mój ulubiony książkowy bohater.
Sama fabuła skupia się przede wszystkim na nagrywanym przez dwójkę głównych bohaterów filmie, ale również i na ich wzajemnej fascynacji sobą wzajemnie. No, muszę przyznać, że pod kątem chemii pomiędzy bohaterami, tutaj obie autorki spisały się rewelacyjnie. Czytając o tym, co działo się pomiędzy Bee i Nolanem, niejednokrotnie sama odczuwałam ogromne zaciekawienie tym, co jeszcze może się pomiędzy nimi wydarzyć. Zdecydowanie jest to też powieść pikantna, która nie wszystkim przypadnie do gustu, ale jeśli ktoś namiętnie (co za dobór słów) zaczytuje się w erotykach czy bardziej gorących romansach, ten tytuł może mu się spodobać.
A merry little meet cute. Prawie jak w świątecznym filmie to powieść, która sprawdziła się u mnie idealnie, kiedy poszukiwałam czegoś lżejszego do czytania, a co odrobinę miało mnie wprowadzić już w ten świąteczno-zimowy nastrój. Julie Murphy i Sierra Simone sprawdziły się idealnie i przyznam szczerze, że nadal momentami myślę o tej powieści, a to już coś znaczy. Jeśli więc poszukujecie czegoś rozgrzewającego w zimowy wieczór, to koniecznie zainteresujcie się tą pozycją.
A merry little meet cute. Prawie jak w świątecznym filmie do kupienia na Bonito
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz