Cykl: Maple Hills (tom 1)
Tłumaczenie: Aleksandra Szymił
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 25.07.2023
Liczba stron: 506
Romans
Icebreaker szturmem zdobył wszystkie listy przebojów wśród czytelniczek i czytelników. Przyznam szczerze, że słysząc kolejne zachwyty nad tą pozycją, moje oczekiwania znacznie wzrosły, a ja po prostu boleśnie pragnęłam zapoznać się z tą historią. Teraz Icebreaker już za mną, a ja... chyba nadal nie wiem, co myśleć. W każdym razie więcej o tym tytule w recenzji poniżej.
Anastasia jest łyżwiarką i naprawdę ciężko pracowała na otrzymanie szansy, by wystąpić w łyżwiarskiej reprezentacji kraju. Jej harmonogram jest wypełniony do ostatniej minuty, a samodyscyplina, którą sobie wyćwiczyła, ma przynieść jej sukces, bez względu na wszystko. Nate od zawsze prowadził beztroskie życie, a problemy z jakiegoś powodu go omijały. Kapitan Tytanów doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to na jego barkach spoczywa odpowiedzialność za sukces drużyny. Kiedy los sprawia, że hokeiści oraz łyżwiarze muszą współdzielić ze sobą jedno lodowisko, zaczynają się prawdziwe kłopoty. Anastasia i Nate są na siebie skazani i choć z całego serca się nie znoszą, będą musieli zakopać topór wojenny...
Zaczynając lekturę tej powieści, cieszyłam się ogromnie. Liczyłam na to, że Icebreaker zachwyci mnie równie mocno, co innych czytelników. No i motyw enemies to lovers, który mi tutaj obiecywano, był naprawdę skutecznym argumentem przemawiającym na korzyść tej książki. Tylko że... no właśnie. Początek powieści okazał się dość ciekawy, ale sama pierwsza połowa książki ciągnęła mi się niesamowicie – przez to pozycję tę czytałam ponad trzy miesiące.
Główni bohaterowie dają się lubić, jednak mają swoje momenty, w których wzbudzają raczej więcej irytacji niż sympatii. Anastasia poniekąd zachwyciła mnie swoją samodyscypliną i taką wytrwałością w dążeniu do wyznaczonego celu, jednak bywały chwile, gdy zalatywało mi to bardzo dużą obsesją, co nie jest zdrowe. Nate z kolei to taki trochę typ chłopaka, który potrafi doprowadzić do szału, ale mimo wszystko ma w sobie COŚ, co przyciąga i sprawia, że nawet jedno jego spojrzenie wzbudza bliżej nieokreślone emocje. No muszę przyznać, że kreacja bohaterów wyszła autorce naprawdę dobrze.
Sama fabuła, czyli w pewnym sensie rywalizacja sportowa połączona z romansem pomiędzy głównymi bohaterami, który teoretycznie romansem być nie chce, została nakreślona bardzo dobrze i w sposób logiczny doprowadzona do satysfakcjonującego finału (jeśli tak mogę to określić). Wyżej wspomniałam, że pierwsza połowa książki bardzo mi się dłużyła i przyznam szczerze, że sama nie wiem, czym było to spowodowane. Czy po prostu to nie był czas tej książki? Kto wie. Druga połowa okazała się o wiele lepsza, a ja wsiąkłam w tę historię kompletnie i bez reszty.
Hannah Grace pisze dobrze, umiejętnie kreuje swoich bohaterów i prowadzi ich przez meandry kolejnych trudnych sytuacji, których oczywiście tutaj nie brakuje. Myślę, że mogę śmiało napisać, że Icebreaker to naprawdę dobra powieść, która ostatecznie wciąga i sprawia, że jako czytelnicy chcemy śledzić dalsze losy głównych bohaterów. Nie zabrakło i komizmu czy to sytuacyjnego, czy językowego, co osobiście bardzo doceniam. Przyznaję się również do tego, że znalazło się kilka fragmentów, które zaznaczyłam, by w przyszłości do nich wrócić.
Icebreaker to książka na swój sposób urocza, pikantna i zdecydowanie przypadnie do gustu tym, którzy kochają motyw enemies to lovers, rywalizację sportową czy po prostu poszukują ciekawego romansu, który rozgrzeje w jeszcze chłodne wieczory.
Icebreaker do kupienia na Bonito
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz