Wydawnictwo: Księgarnia Akademicka
Data wydania: 30.11.2024
Liczba stron: 269
Kryminał
Do powieści Idy Sol podchodziłam z pewnego rodzaju dystansem. Choć sam opis podpowiadał, że może być to naprawdę dobry kryminał, to coś kazało mi powstrzymywać swoje możliwie zbyt wysokie oczekiwania jej względem. Czy ostatecznie Głód okazał się pozycją na tyle dobrą, że mogę polecać ją dalej? O tym w recenzji poniżej.
Na ogródkach działkowych zostają znalezione całkowicie zbezczeszczone zwłoki. W tym samym czasie Teresa Levy odnajduje w rękopisach Biblioteki Jagiellońskiej listy sprzed wieku, w których pewna młoda kobieta wprost wołała o pomoc. W kolejnych dniach liczba ofiar rośnie, a ze względu na modus operandi zabójca otrzymuje nazwę Zielarz. Czy zbrodnie mogę mieć coś wspólnego z poszukującą pomocy młodą kobietą z listów? Tego postanawia dowiedzieć się Teresa, a ścieżki dodatkowo zaczynają prowadzić w stronę jednej z ogromnych tragedii w historii – Wielkiego Głodu.
Zaczynając lekturę tej powieści, nie do końca wiedziałam, w którą stronę zostanę poprowadzona przez autorkę. Oczywiście, wiedziałam, że będzie tutaj dość sporo warstwy historycznej, jednak chyba nie spodziewałam się tego, że będzie jej aż tyle. Czy jednak jest to minus książki? Myślę, że nie — pokusiłabym się o stwierdzenie, że wręcz przeciwnie.
W moich oczach główną bohaterką powieści jest Teresa Levy. Jest to osoba bardzo wykształcona, która z miejsca czuje się zaintrygowana nie tylko tajemniczą kobietą z listów, ale i popełnionymi w mieście zbrodniami. Uważam ją za postać bardzo dobrze wykreowaną i przede wszystkim interesującą. Choć nie nawiązałam z nią tak mocnej więzi, jakiej bym sobie życzyła, to i tak uważam ją za ciekawą bohaterkę, o której po prostu chciało mi się czytać.
Oprócz Teresy pojawiło się tutaj oczywiście o wiele więcej bohaterów, jednak przyznam szczerze, że poza nią żadna z pozostałych postaci nie zapisała się w moim umyśle na tyle, bym chciała poświęcić im więcej swojej uwagi – przykro mi z tego powodu, ale nie można w życiu mieć wszystkiego.
Pośród krakowskich (i w zasadzie nie tylko) ulic nie brakuje przemocy, śmierci i przede wszystkim trupów, powiedzmy to sobie wprost. Myślę, że to czyni całą powieść naprawdę dobrym kryminałem, który czyta się całkiem szybko i sprawnie. W pewnym momencie zdołałam wciągnąć się na tyle, że nie wiem nawet sama, kiedy przewracałam kolejne strony. Warto jednak wspomnieć, że nie jest to taka książka, którą da się czytać tylko z doskoku – tutaj potrzeba więcej uwagi i skupienia, by nie umknął nam żaden z wymienionych wątków, a i tych tutaj nie brakuje.
Autorka postanowiła wpleść w całą opowieść Wielki Głód, który zapisał się na kartach historii ludzkości jako jedna z większych tragedii. Nie zabrakło tutaj odwołań do pozycji konkretnie opowiadających o tym temacie i muszę przyznać, że po lekturze Głodu sama poczułam się zainteresowana tematem i popełniłam zakup w postaci książki Czerwony głód. Można więc rzec, że jedna książka zainspirowała mnie do kupienia kolejnej – no cóż, żyćko.
Podsumowując: Głód to naprawdę dobry kryminał, który początkowo nie dał mi jednoznacznej odpowiedzi co do tego, w którą stronę mnie zaprowadzi ta historia, a ostatecznie okazał się pozycją wartą uwagi i całkiem wciągającą.
Jeżeli poszukujcie kryminału na długi zimowy wieczór, to myślę, że ta pozycja może sprawdzić się idealnie. Być może nie wszystkim przypadnie do gustu – ze względu na bardzo rozbudowane wątki historyczne, ale uważam, że mimo wszystko warto ten tytuł poznać i dać mu szansę.
[Współpraca reklamowa]
Głód do kupienia na Bonito
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz