środa, 11 grudnia 2024

Listy do M. Pożegnania i powroty, reż. Łukasz Jaworski

 


Reżyseria: Łukasz Jaworski
Scenariusz: Marcin Baczyński, Mariusz Kuczewski
Data premiery: 7.11.2024
Komedia romantyczna

Cykl filmowy Listy do M zdecydowanie należy do jednych z moich ulubionych. Co roku z ogromną przyjemnością wracam do znanych mi już bohaterów i ich historii. Każda z nich jest słodko-gorzka i pozostawia we mnie mnóstwo przemyśleń. Kiedy więc dowiedziałam się, że w kinach pojawi się kolejna część, obiecałam sobie, że tym razem specjalnie udam się przed ten ogromny ekran i zapoznam się z tym filmem w kinowej odsłonie. Czy Listy do M. Pożegnania i powroty to udana kontynuacja i przede wszystkim — potrzebna?

(źródło: filmweb.pl)

Już pierwsze minuty filmu wywołały we mnie dość przyjemne odczucia, a ja już cieszyłam się na to, że kolejny raz spotkam swoich ulubionych bohaterów. Na kinowym ekranie ujrzałam m.in. Doris, za którą się przyznam szczerze, stęskniłam. Nie zabrakło również Kostka oraz samego Mikołaja, choć ten ostatni stanowił postać raczej się przemieszczającą pomiędzy kolejnymi miejscami, zmuszając widza do wyglądania go w kolejnych scenach. 

Jeden wątek twórcy filmu postanowili wpleść na stałe do fabuły i co jakiś czas przypominali, że hej! Zwróćcie na to uwagę, bo to jest bardzo ważne, ale wyjaśnimy to później. Węglarka, czyli jeden z wagonów pociągowych to element, który mnie samą wprawił w niemałe zdziwienie — dlaczego to jest aż tak ważne, że cały czas się o tym wspomina? No cóż, rozwiązanie tej zagadki okazało się nie tyle zaskakujące, ile... bolesne. Jednak nie zdradzę nic więcej, musicie sami poznać odpowiedź. 

(źródło: filmweb.pl)

Nie zabrakło również Mela, który tym razem prowadzi własną działalność mikołajową/świąteczną, co idzie mu raczej... średnio. W każdym razie pod jego skrzydła trafia Grzesiek, młody i dość zagubiony mężczyzna, który korzysta ze swoich "umiejętności" i spędza namiętne chwile z kolejną ze swoich świątecznych klientek. No cóż, scenariusz chyba nam wszystkim znany i wydawać by się mogło, że mało zaskakujący, a jednak! Jednak udało się twórcom sprawić, że poczułam w stosunku do Mela większą sympatię, a nawet doceniłam jego starania w nawracaniu Grześka na dobre tory. Widzicie? Wciąż te elementy kolejowe mi się tutaj przewijają. 

Oczywiście, film na wiele innych wątków, które są ciekawe i przede wszystkim zabawne, ale nie chcę zdradzać wszystkiego — niech ich odkrywanie będzie dla Was zabawą. Ostatecznie produkcja naprawdę mi się podobała, a już zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu, niż część poprzednia. Być może to ze względu na powrót moich ulubionych bohaterów z pierwszych części? Widać, że twórcy pragnęli przywrócić odrobinę klimat pierwszych filmów z tego cyklu i nawet w jakimś stopniu im się to udało. Oczywiście, na sam koniec uroniłam kilka łez, czego się nie wstydzę, bo to zakończenie zdecydowanie było wzruszające. 

(źródło: filmweb.pl)

Podsumowując: Listy do M. Pożegnania i powroty to całkiem udany powrót do tego filmowego cyklu i nie żałuję, że go obejrzałam. Wszyscy fani tych historii myślę, że poczują się w pewien sposób usatysfakcjonowani tym filmem. Czy będą kolejne? Tego nie wie nikt, ale nic nie jest niemożliwe... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz